Drukuj

Gergő Tóth od lat należy do światowej czołówki gomoku. Trzykrotnie wziął udział w mistrzostwach świata, a w 2011. roku rywalizował z Attilą o tytuł Meijina.

Wywiad został przeprowadzony trzeciego lutego 2010 przez zespół gomoku.hu w ramach cyklu "gracz miesiąca".

Gomoku.hu: Kiedy zacząłeś grać i co na początku Cię zainspirowało?

Gergő Tóth: Podobnie jak inni, grałem sporo w "kółko i krzyżyk do 5 w rzędzie" ze szkolnymi kolegami na nudnych lekcjach. W szkole podstawowej grałem głównie na przerwach pomiędzy lekcjami, ponieważ uważnie słuchałem nauczycieli, ale w gimnazjum papier milimetrowy do gry pojawiał się od czasu do czasu nawet podczas lekcji. Z drugiej strony tylko kilka osób wie, że moje pierwsze zetknięcie się z grą nie miało miejsca na papierze milimetrowym. Moi dziadkowie mieli zestaw gier logicznych o nazwie 'Ötöd-ölő' z różowymi i żółtymi dyskami. Większość gier można było rozgrywać na planszy o wymiarach 11x11: "Haszami soga" (wojna japońska), "Go-bang", "Morris"
i naturalnie "5 w rzędzie". Najczęściej tworzyliśmy gry domowej roboty lub graliśmy w "5 w rzędzie" z dziadkami lub a czasem z moim kuzynem. Pamiętam przypadek, kiedy wraz z kuzynem byliśmy zafascynowani, grając w letnie słoneczne popołudnie do stu wygranych. Do chwili obecnej pamiętam końcowy wynik, było 99-99 lecz nie udało mi się wygrać ostatniej gry. Jest to typowe, ale graliśmy ostatecznie jeszcze jedną grę i udało mi się wygrać. Zgodziliśmy się więc na sprawiedliwy remis. Po tym wydarzeniu grałem częściej w szkole i udało się nam osiągnąć lepsze wyniki. Później znalazłem w Internecie stronę zwaną 'jójáték' i zacząłem grać online, następnie jeden z graczy - Laszlo Pilter pokazał mi stronę kurnik.org gdzie zarejestrowałem się pierwszego stycznia 2005 i od tego czasu wciąż tam gram.

G.h. Co dla Ciebie znaczy gomoku i dlaczego uważasz tę grę za bardziej interesującą od innych?

G.T. Na początku graliśmy gomoku, ponieważ się nudziliśmy i było to tak wspaniałe uczucie być zwycięzcą lub mieć dobrą grę tylko dla zabawy. Lubiłem grać przeciwko każdego rodzaju przeciwnikom: mając do czynienia ze słabszym, wygrywając czułem się oczywiście dobrze, a grając przeciwko mocniejszemu mogłem się rozwijać, mimo że na początku przegrywałem.
Z przeciwnikami, którzy zaś mieli podobne do mnie umiejętności, mogłem toczyć wielkie bitwy. Już po moim pierwszym turnieju na żywo zacząłem sobie uświadamiać, że ta gra może być czymś więcej niż tylko zabawą. Poza tym gra uczy Cię spojrzeć naprzód, jak ostro myśleć w niektórych sytuacjach, przewidywać myśli przeciwnika. Trzeba podejmować decyzje w każdym ruchu, który jest podobny do życia - musisz być odpowiedzialny za wszystkie swoje czyny. Dzięki grze nauczyłem się już wielu rzeczy, które mogę używać w codziennym życiu.

G.h. Jakie są Twoje największe sukcesy oraz z jakiego wydarzenia jesteś najbardziej dumny?

G.T. Do tej pory moim największym sukcesem jest 5. miejsce osiągnięte na mistrzostwach świata w Pardubicach w 2009. roku. Był to wielki zaszczyt spotkać najlepszych graczy z całego świata i zawsze będę pamiętał mój dobry rezultat i te dwa tygodnie. Naturalnie brałem wcześniej udział w kilku turniejach krajowych i międzynarodowych i zawsze miałem dobre wyniki; mimo że nigdy nie wygrałem, byłem 7 razy na podium. Moim ostatnim osiągnięciem był srebrny medal zimowych mistrzostw Węgier w Budapeszcie, ale 3 razy skończyłem tuż za podium. W moim pierwszy turnieju w Budapeszcie - który miał międzynarodową obsadę, zająłem 4. miejsce w 2005 roku, zaś w pierwszym turnieju zagranicznym zająłem 5. miejsce, była to Olimpiada Sportów Umysłowych w Pradze. W Krakowie zająłem 7. miejsce, co jest moim najgorszym wynikiem, ale uważam że to dobrze, ponieważ miałem tylko pół punktu mniej niż drugi zawodnik. Tutaj, w Krakowie odbył się turniej gomoku standard i zająłem 2. miejsce i niewielką ilość pieniędzy, co sprawia iż turniej pozostał w mojej pamięci. Poza turniejami na żywo brałem udział w wielu turniejach online, ale naprawdę nie dbam o te wyniki, ponieważ nie uważam je za tak poważne jak turnieje na żywo. Z drugiej strony jest to bardzo satysfakcjonujące i niesamowite by mieć okazję poznać wielu ludzi pochodzących z różnych kręgów kulturowych i przez grę zdobyć wielu przyjaciół. Przede wszystkim jednak atmosfera turniejów międzynarodowych jest po prostu niezapomniana i każdy poważny gracz gomoku/renju powinien tego doświadczyć. Dwa tygodnie pobytu w Pardubicach będą zawsze przyjemnym wspomnieniem, z którego mogę czerpać pozytywną energię za każdym razem, kiedy o tym myślę.

G.h. Do czego zmierzasz w przyszłości i czy masz jakiś konkretny cel w tym roku lub później?

G.T. Moim głównym celem poza grą jest popularyzowanie gomoku. Niedługo chcemy utworzyć krajową federację lub co najmniej centralny organ aby ta gra była znana szerszej publiczności i spróbujemy zmienić ogólne postrzeganie gomoku jako dziecinnej gierki. Poza tym jako gracz, naprawdę w końcu chciałbym wygrać jakiś turniej na żywo. Jako organizator, w zeszłym roku przeprowadziliśmy turniej w mojej rodzinnej miejscowości - Mezőkövesd, więc chciałbym to powtórzyć z graczami zagranicznymi. Chciałbym zaprosić tak wielu zagranicznych graczy jak tylko mogę, ze szczególnym uwzględnieniem graczy rumuńskich. Moje miasto nie jest zbyt daleko od rumuńskiej granicy i jest kilku bardzo utalentowanych rumuńskich graczy, którzy nie mieli nigdy okazji uczestniczyć w turnieju na żywo. Byłbym bardzo zadowolony gdyby udało mi się to zrobić i pomóc im w uczestnictwie w takim turnieju.

G.h. Chciałbyś aby gomoku stało się bardziej popularne na Węgrzech i na świecie? Masz jakieś plany lub pomysły na rozwój gry?

G.T. Oczywiście. Chciałbym abym gra stała się bardziej popularna na całym świecie oraz by ludzie bardziej ją docenili. Mamy wiele rzeczy do zrobienia aby to osiągnąć. Za ważne uważam utworzenie krajowej federacji najszybciej jak to możliwe. Oprócz federacji, przychodzi mi do głowy organizowanie turniejów, spotkań, popularyzowanie gomoku na różnych forach jak festiwale (w tym Sziget Festival) lub wśród szachistów. W Czechach odbywają się mistrzostwa dla uczniów gimnazjum wraz z fajnymi nagrodami. Chciałbym poznać więcej szczegółów na ten temat, ponieważ powielenie tej inicjatywy brzmi dobrze. Również dobry był pomysł zakładający klasy online, tylko trzeba jakoś rozwiązać problem stałego nauczania.

G.h. Czym Twoim zdaniem różnią się od siebie gry na żywo i online? Który typ gry wolisz? Jaki czas jest idealny dla Ciebie i dlaczego?

G.T. Dużo bardziej wolę gry na żywo. Atmosfera podczas turniejów na żywo jest bardzo przyjemna i urokliwa, ponadto w większości przypadków grania w Internecie nie wiesz, kto jest Twoim przeciwnikiem i czy jest ona/on w złym stanie jak i czy nie używa programu. Na żywo możesz walczyć z przeciwnikiem twarzą w twarz, każdy ruch ma znaczenie. Nie można cofać ruchów, więc trzeba wziąć odpowiedzialność za swoje czyny. Możliwość popełnienia błędu i poziom napięcia jest wyższy, nie masz możliwości korzystania z jakichkolwiek środków pomocy. Zatem na żywo różnica pomiędzy umiejętnościami graczy staje się znacznie jaśniejsza. Podczas gdy grając online liczy się szybkość, na żywo, dobrze zbudowana strategia prowadzi zazwyczaj do zwycięstwa. Oczywiście w turniejach na żywo z limitem 20 minut szybkość jest również ważna, ale na przykład mając limit 50 minut na grę jest ciężko pokonać przeciwnika na czas. Z tego względu idealnym czasem dla mnie jest 80 minut, ale chciałbym spróbować dłuższego czasu, na przykład dwóch godzin. Moim zdaniem więcej niż dwie godziny może być za długo. Skoro mówimy o idealnym czasie, uważam że to ważny aby zaznaczyć iż dodatkowy czas jest również bardzo ważny. To nie musi być wiele, 30 sekund na ruch jest idealne, ponieważ można w każdej chwili bez problemu zapisać swój ruch i naprawdę nie możesz przegrać wygrać lub przegrać na czas.

Oczywiście granie online również ma swoje zalety. Jest to trudniejsze do podjęcia gry wystarczająco poważnie, dlatego też ostatnio staram się na tym skupić. Kolejną zaletą grania online jest różnorodność przeciwników. Możesz mieć różnego rodzaju przeciwników do gry oraz sprawdzić się przeciwko znacznie więcej ilości graczy prezentujących różne style. Warto wspomnieć jeszcze jedną rzecz. Możesz wypróbować nowe warianty przez Internet, zobaczyć nowe ruchy oraz mieć większe możliwości analizy gier.

G.h. Co sądzisz o międzynarodowych rozgrywkach drużynowych - Eurolidze? Co dotychczas osiągnąłeś?

G.T. Euroliga. Mam mieszane uczucia na ten temat, ale głównie pozytywne. Przede wszystkim jest to świetny przykład zjednoczenia różnych krajów na całej płaszczyźnie. Przykład współpracy i pracy zespołowej. Od lat jest to największe wydarzenie w Internecie, w której do tej pory zagrali uczestnicy z ponad 10 krajów. To wspaniałe, że reguły rozwijają się z roku na rok i że powstała międzynarodowa komisja. Zadanie komisji nie jest łatwe. Zgłosiłem już, że kandydat z Węgier może być równie przydatny obok członków komisji z Polski, Rosji, Czech, Słowacji i Słowenii.

Jeśli chodzi o moje osobiste odczucia wobec Euroligi. Pierwszy raz dołączyłem w drugiej połowie sezonu 2004/05 jako gracz drużyny "Goodboys", w której za kolegów z drużyny miałem między innymi Macieja Nowakowskiego, Gabora Gyenesa, Ferenca Rostasa i Petera Pasztora. Mój pierwszy mecz był przeciwko drużynie "The Team" (Attila Demjan, Istvan Virag, Gabor Racz, Viktoria Szilasi, Sandor Torok), którzy wygrywając wszystkie mecze zajęli pierwsze miejsce. Niestety statystyki z tego meczu nie są dostępne, pamiętam jednak że zdobyłem przeciwko im 4 z możliwych 8 punktów. W kolejnym roku zakończyłem sezon jako członek "Borsod Team". Najbardziej pamiętny mecz był w 1. rundzie, w której to pokonaliśmy "Polar Bears" (byliśmy jedynym zespołem, który tego dokonał w tamtym sezonie). Później zmienili nazwę na "North Pole" i wygrali sezon 2008/2009 jak również aktualnie prowadzą po 4. rundach. W 2006. roku założyliśmy zespół "Cube" z Attilą Demjanem, Rudolfem Dupszkim i Gaborem Gyenesem, rok później dołączył do nas Attila Szentpeteri. Mieliśmy bardzo dobre wyniki. 4. miejsce w sezonie 2006/07, następnie dwukrotnie drugie miejsce w sezonach 2007/08 i 2008/09. Trochę boli, że do tej pory nie mogliśmy wygrać, ale wciąż nad tym pracujemy. W poprzedniej rundzie przegraliśmy z "Valahią", co dla mnie było jednym
z najgorszych wspomnień. Sadzę, że graliśmy dobrze, ale nauczyliśmy się w tym meczu, że musimy być elastyczni i grać dobrze na 10 minut jak i na krótszy czas. Zdaliśmy sobie sprawę, że istniały spore różnice pomiędzy osiąganymi czasami, po prostu nie możemy grać z przeciwnikiem za każdym razem w ten sam sposób.

G.h. Co sądzisz o dokonywaniu postępów? Twoim zdaniem gracz może się skutecznie rozwinąć?

G.T. Kiedy ktoś po raz pierwszy gra gomoku lub jakąkolwiek inną grę umysłową uważa iż jest szczególnie utalentowany. Szybkie gry ujawniają talent, nie umiejętności, ale specyficzny talent. Dobre zdolności są bardzo ważne, ale nikt nie musi być super talentem  aby być wielkim graczem. Przez pierwsze kilka miesięcy, rozwój może być łatwo zauważalny jeśli zawodnik gra dużo, a mniejsze osiągnięcia czynią nas zmotywowanymi. Mogą nam dać niezbędną motywację. Najlepszą stroną do uzyskania postępu jest playok.com, ponieważ są tam dostępne różne parametry i różnorodni przeciwnicy.  Na początku naszej kariery nie warto analizować, ale możemy dużo studiować grając z różnymi przeciwnikami. W karierze każdego gracza przychodzi moment, gdy czujesz iż nie możesz się więcej rozwijać, grać lepiej i osiągnąłeś maksimum. Po tym uczuciu wielu graczy rezygnuje z próby rozwijania się, utknęli na tym samym poziomie ponieważ nie zmieniają swoich sposobów i narzędzi do poprawienia się. Muszę powiedzieć, że jest tylko jeden sposób aby przeskoczyć ten poziom. Tylko sporo poświęcenia, czasu na praktykę trudnych, skomplikowanych zagrań. Doświadczony nauczyciel może nam bardzo pomóc w tym okresie, ale jeśli go nie mamy, musimy działać na własną rękę - analizując swoje gry, inne gry, analizując pozycje, grać przeciwko programom, grać ze sobą, szukać dłuższych kombinacji czy próbować innych gier umysłowych. To czas, kiedy warto się skupić na grach z większym limitem czasu i obserwować standardowe teorie w celu zbudowania lub utrwalenia istniejącego fundamentu. Jeżeli wystarczająco dobrze znamy standard, możemy zmienić na studia gier pro i long pro i różne otwarcia na zasadach swap2. Znajomość podstawowych teorii z pewnością jest konieczna po osiągnięciu pewnego poziomu, ponieważ styl oparty na intuicji/improwizacji w niektórych przypadkach może być niewystarczający. Gracz znający teorie może łatwo pokonać mocniejszego gracza, który jej nie zna. Chciałbym tutaj zauważyć, że nie zgadzam się z popularnym podejściem początkujących "nie analizuję, gram czysto, kto analizuje w domu, ten oszukuje". Niektórzy gracze mówią to, tak jak ja gdy byłem początkującym. Zdanie to prowadzi do myśli, że kto ma więcej talentu i gra ładniej, ma wygrywającą przewagę nad innym graczem na papierze. Gomoku ma znacznie więcej elementów, nie tylko ten. Moim zdaniem ciężka praca i praktyka są najważniejsze. Jeden z moich ulubionych zwrotów brzmi: "talent  posiada przewagą, prawo do pracy ciężej niż inni". Kolejną rzeczą która może nam pomóc jest spróbowanie się na kilku stronach do gry. Jak zauważyłem, różne kultury gomoku grają w różnych stylach. Próbowałem na następujących serwerach: vinagames.com (strona wietnamska), vint.ee (estońska), doizece.ro (rumuńska) i fiveinline.com (strona do gry offline). Wciąż to tylko teoria gry, jednym z ważnych aspektów gry po pewnym czasie będzie gotowość psychologiczna. Ważne jest aby poznać przeciwnika, jego/jej nastrój, wewnętrzne myśli aby wybrać odpowiednią strategię, która jest najlepsza dla nas, a najgorsza dla naszego przeciwnika. Wiele spraw jest ważnych. Trzeba wybrać odpowiedni styl (ofensywny, agresywny, defensywny, pasywny itd.) i wiedzieć jak gra nasz przeciwnik, czy ma problemy z czasem? czy zna teorie? preferuje otwarcia centralne czy rogowe? jak reaguje mając przewagę na planszy, a jak mając wyrównaną bądź gorszą pozycję? Jak szybko znajduje ruch w ataku i obronie? Jak duże posiada umiejętności i tak dalej. Do wszystkich tych rzeczy możemy się przygotować, a więc i też się rozwijać. W końcu chciałbym zachęcić każdego do przyjścia na turniej na żywo, ponieważ atmosfery i zdobytego w ten sposób doświadczenia nie można porównać do niczego innego. Pamiętam, że po moim pierwszym turnieju na żywo czułem się jak kompletny początkujący, chociaż grałem już od roku. Jeżeli plansza jest bezpośrednio przed graczem, widzi ją inaczej. Wymaga to nowego podejścia, a nie wspomniałem nawet o ekscytacji, chwilach napięcia które tej chwili dodają wielkości. Jest kilka momentów, podczas których możemy obserwować pozycję przez 20-30 minut i możemy znaleźć się w nowej sytuacji, w której możemy łatwiej znaleźć odpowiedni ruch i szybciej uzyskać odpowiednie wnioski niż powiedzmy w przypadku dwóch-trzech godzin długiej analizy. Bez wątpienia jest to niezbędny krok do podjęcia jeżeli ktoś chce stać się mocnym graczem.

G.h. Jak czułeś się na turniejach zagranicznych? Jaka jest różnica między turniejami krajowymi a zagranicznymi? W jaki sposób zmotywowałbyś węgierskich graczy do wzięcia udziału w turniejach krajowych i międzynarodowych na żywo?

G.T. Mówiłem już o tym, wyłącznie pozytywne opinie.

G.h. Powiedziałbyś, że przyjmowanie zarówno zwycięstw jak i porażek we właściwy sposób jest ważnym aspektem gry? Jeśli tak, to dlaczego? Jakie były Twoje największe sukcesy i porażki w karierze? Co najbardziej Cię uszczęśliwiło, a co najbardziej zasmuciło?

G.T. Podsumowując krótko, musimy każde osiągnięcie i każdą porażkę przyjąć odpowiednio. Osiągnięcia są niezbędne aby nie stracić zabawy z gry, musimy też nauczyć się przyjmować porażki. Analiza tuż po meczu bardzo się liczy, ponieważ możemy określić nasze błędy i wyciągnąć z ich wnioski. Zdecydowanie moim najlepszym rezultatem było 5. miejsce na mistrzostwach świata w 2009. roku, chociaż przez moją słabą gotowość psychologiczną zagrałem wiele gier poniżej mojego prawdziwego poziomu. Nie uważam, bym mógł zająć lepsze miejsce niż 4., ale miałem kilka gier w których znalazłem się w przegranej sytuacji po dobrej okazji na wygraną. Mam wrażenie, że nie mogłem dać z siebie wszystkiego co najlepsze. Z pewnością moją największą porażką był turniej meijin w 2009 roku, gdzie zająłem 4. miejsce w stawce sześciu graczy, a moim celem było znaleźć się w czołowej dwójce. Było to dużo rozczarowanie i to 4. miejsce było bardzo złym znakiem przed mistrzostwami świata.  Na szczęście mogę to napisać. Uważam, że obiektywizm jest najważniejszym czynnikiem przyjęcia tak sukcesów jak i porażek. Nie będziemy zbyt pewni siebie, zdając sobie sprawę że nie zdołamy wygrać na własną rękę, ale ponieważ przeciwnik popełnia proste błędy, możemy je znaleźć i wykorzystać.

 

Tłumaczenie - Michał Żukowski.