Zgodnie z tradycją chciałbym przedstawić poniżej swoją relację z zakończonych niedawno Mistrzostw Świata w Gomoku i Renju, które odbyły się w Pardubicach. Postanowiłem przedstawić wydarzenia w kolejności chronologicznej, fakty opatrując swoimi spostrzeżeniami i wrażeniami wyniesionymi z tego turnieju, a relację kończąc krótkim podsumowaniem.
DZIEŃ 0
Niestety, mimo rangi turnieju, tym razem także nie udało mi się do niego właściwie przygotować. Nie wypracowałem żadnego nowego, ciekawego rozpoczęcia, nie byłem również przygotowany odpowiednio od strony mentalnej, szczególnie mając na uwadze czas przeznaczony na grę. Dla mnie zawody zaczęły się 6 sierpnia, ale już od trzech dni toczyły się wówczas rozgrywki – walczono o awans do turnieju A renju. Wcześniej doszły do nas niepokojące informacje o chorobie Maestro i martwiłem się, że jedno miejsce przypadające Polsce w kwalifikacjach renju zostanie zmarnowane. Na szczęście sytuację wykorzystał Utratos, który zastąpił Maestro i niewiele (tylko 0,5 pkt.) zabrakło mu do awansu.
Na Mistrzostwa wyruszyłem w czwartek, dzień przed rozpoczęciem kwalifikacji gomoku. Niestety, ze względów m.in. zawodowych, nie mogłem wyruszyć z Płocka na tyle wcześnie, aby zdążyć na ceremonię otwarcia. Dodatkowo trasa była ciężka, mieliśmy lekkie problemy z odnalezieniem w Katowicach Arcziego i Deva (jak u licha dojechać tam do Praktikera??), a jeszcze w ostatniej miejscowości przed Pardubicami zatrzymała nas czeska policja za przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym (jedyne, co przyszło mi do głowy, to powiedzieć „I’m sorry” i na szczęście skończyło się tylko na sprawdzeniu prawa jazdy ). Na miejsce dotarliśmy około 2:00, wcześniej nieco błądząc po Pardubicach (a byłem pewien, że pamiętam, jak dojechać do akademika ). Ze względu na późną porą odpuściliśmy sobie jakiekolwiek imprezowanie i po przywitaniu z pozostałymi graczami udaliśmy się na wypoczynek.
DZIEŃ 1
Rozgrywki rozpoczęły się o 9:00. Można powiedzieć, że dni turniejowe aż do samego końca rozgrywek wyglądały bardzo podobnie – po I rundzie posiłek - coś w rodzaju śniadanio-obiadu (najczęściej miejscowy przysmak, czyli smażony ser ), kolejna runda, zakupy (szczególnie napojów ), ostatnia runda i pójście spać (ewentualnie delikatna impreza przed snem ).
Zawodami zarządzał od strony sędziowskiej Mr. Skuridin (do kanonu weszło jego słynne: „Gentlemen, please start the clocks…”, itp. Z upodobaniem naśladowane przez Bano). Pierwszego dnia wszystko wyglądało właśnie w ten sposób. Nie wiedzieliśmy dokładnie, czego się spodziewać. Wszyscy sprawiali wrażenie skupionych, można było wyczuć atmosferę niepewności, a jednocześnie świadomości uczestniczenia w ważnym wydarzeniu, czemu sprzyjało niewątpliwie np. wpadnięcie na korytarzu szkoły, w której odbywały się zawody, na Shigeru Nakamurę…
Muszę przyznać, że pierwszy dzień był bardzo ciężki, i to chyba nie tylko dla mnie. Należało się przestawić na bardzo długi czas trwania partii i jakoś zarządzać tym czasem. Wydawało mi się niekiedy, że przeanalizowałem już wszystkie możliwe ruchy swoje i przeciwnika, rywal jednak nie wykonywał wciąż swojego posunięcia, a czas jakby stał w miejscu. Na początku turnieju planowałem odchodzić od stołu tylko w razie konieczności i to był spory błąd. Niezależnie od kiepskich ruchów spowodowanych brakami w umiejętnościach, miało to również przełożenie na osiągane wyniki. Zakończyłem ten dzień z samymi porażkami. Równie kiepsko poszło Łukaszowi, po 2 zwycięstwa zanotowali za to Adifek, Arczi, Devo i Utratos, a Zukole uzyskał 1,5 pkt. Na prowadzeniu był samodzielnie Wei-Yuan Lu z Tajwanu, który jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywek dopytywał się o zasady gry swap2, a później miał się okazać sensacją turnieju.
Peaceman zdecydował się grać w turnieju B renju i wygrał tego dnia jedną z dwóch rozgrywanych partii. Sensacją dnia była natomiast wygrana Ondika nad S.Nakamurą!
DZIEŃ 2
Drugiego dnia rywalizacja nabrała rumieńców. Komplet zwycięstw w kwalifikacjach gomoku odniósł jedynie Bano, który tym samym złapał drugi oddech. Udało mi się wygrać z Łukaszem po rozbudowanym vcf-ie (chociaż wcześniej miałem prosty win 3x3), ale po porażce w pierwszej partii dnia z Purkysem byłem i tak już praktycznie bez szans na awans.
W renju B Peace znów zagrał na remis, a w renju A z kompletem 4 zwycięstw pozostał jedynie Vladimir Sushkov.
DZIEŃ 3
W decydującym dniu eliminacji niestety znów zagrałem bez rewelacji. Wygrałem jedynie w ciągu 5 minut z sympatycznym Rosjaninem Victorem Kaufmanem (podobnież były mistrz ZSRR), przegrywając jednak ostatnie partie ze Spartakiem i Teovanem. Tylko wcześniejszej wygranej z Łukaszem zawdzięczałem uniknięcie ostatniego miejsca w kwalifikacjach.
Wszystkie partie w tym dniu wygrał Attila, a zremisował swoje gry pewny awansu i rozluźniony Arczi, którego rywale (Gergo, Utratos i Zukole) dołączyli do finałowej 8. Rzutem na taśmę (3 wygrane) awans wywalczył Kedlub, a stawkę uzupełnili Bano i wspomniany wcześniej Lu. Do finału A nie udało się niestety zakwalifikować Adifkowi i Devowi. Poza czołową ósemką znaleźli się też m.in. Deafbat, Iec czy Olgoj.
W renju A na prowadzeniu umocnił się V.Sushkov. S.Nakamura stracił kolejne punkty remisując z A.Purkiem (Kuubik). Peaceman tym razem wygrał obie partie i dołączył do czołówki renju B.
W turnieju kobiet pewnie zaczęła grać Yulia Savrasova, która otrząsnęła się po nieudanym pierwszym dniu (porażka z Olsavą i remis z Iriną Metreveli).
Świadomość czekającego wszystkich kolejnego dnia odpoczynku pobudziła imprezowe nastroje. Jedni świętowali sukcesy, inni rozpamiętywali niepowodzenia, ale wszyscy spędzali czas razem. Zabawa trwała do rana, m.in. umilaliśmy sobie te chwile grając w pokera i spokojnie popijając zakupione wcześniej trunki Na stole pojawiła się (szybko z niego znikając) także tabaka Tego dnia poszedłem spać około 5:00, gdyż rano trzeba było wstać na rozgrywki sportowe.
DZIEŃ 4
O godzinie 10:00 zameldowaliśmy się pod szkołą. Byłem zapisany na wszystkie możliwe zawody, z wyjątkiem wspinaczki i kręgli. Rano miał się odbyć mecz koszykówki, ale zaczęło się od turnieju ping-ponga. Od początku widać było, że turniej będzie należał do Ondika, który podobnież kiedyś trenował tę dyscyplinę sportu. Ja męczyłem się w turnieju niemiłosiernie, tylko spokojem i rutyną odprawiając Ieca i V.Kaufmana. W międzyczasie rozegraliśmy mecz koszykówki: ja, Arczi i Peace przeciwko Antsowi, Johancikowi i Łukaszowi. Dopóki starczyło sił mecz był wyrównany. Kiedy zupełnie zabrakło mi tchu poprosiłem o zmianę. Zastąpił mnie Bano i niestety z wyniku 14:14 zrobiło się 14:23. Zmęczony wpadłem w półfinale ping-ponga na Ondika. Przy żywiołowym dopingu pozostałych graczy udało mi się wygrać jednego seta, ale później było już gorzej i Ondik wygrał 3:1. Ponieważ obowiązywała zasada odpadania dopiero po dwóch porażkach, wciąż miałem szanse na rewanż (chociaż pewnie niezbyt duże), jednak rozgrywek już nie dokończono.
Niektórzy w tym samym czasie grali w unihokeja, a większość czekała już na zapowiadany wcześniej mecz piłki nożnej, który ostatecznie rozpoczął się około 17:00. Z jednej strony wystąpiła drużyna polska wzmocniona Madli z Estonii, a z drugiej czeska, którą wspierał Gergo. Madli radziła sobie świetnie w obronie i wbrew opiniom bukmacherów udało się nam (Devo, Peace, Utratos i ja + Madli) odnieść wyraźne zwycięstwo 17:9
Prosto z hali pojechałem do akademika, aby wziąć prysznic i zdążyć na Walne Zgromadzenie RIF. Przypadł mi zaszczyt jako pierwszemu w historii reprezentować oficjalnie Polskę w czasie tego wydarzenia. Czekam wciąż na protokół z obrad, jednak za najważniejsze ustalenia uważam:
- akceptację naszej aplikacji i oficjalne wstąpienie Polski do RIF
- zmianę zasad kwalifikacji do MŚ w gomoku (będą zasady analogiczne do renju)
- podjęcie decyzji o utworzeniu rankingu RIF gomoku (chociaż oficjalnie wejdzie on w życie najwcześniej za rok), najprawdopodobniej analogicznego do rankingu renju
- brak zgody na uznanie gomoku za odmianę renju (a nie oddzielny sport), m.in. dzięki głośnemu sprzeciwowi mojemu i Alesa
- zapobiegawczy brak mojej zgody na zorganizowanie w Polsce Mistrzostw Azji (padła żartem taka propozycja )
- decyzję o prawdopodobnym zorganizowaniu mistrzostw dla graczy powyżej 50 lat (czyli mam jeszcze 20 lat na ćwiczenia! ).
Wróciłem do akademika chyba około 23:00 i nikt już nie miał tego dnia siły ani ochoty na długie przesiadywanie. Najlepsi mieli nazajutrz rozpocząć walkę o tytuły, a słabsi odkuć się za wcześniejsze porażki.
DZIEŃ 5
Do turnieju gomoku B przystąpiło ostatecznie 18 graczy. Dołączyli m.in. Gadael, Kajmanus i Peroxid. Zagrało 11 Czechów, 4 Polaków, Japończyk, Rosjanin i Słowak. Niestety, nie udało mi się wyzwolić z wcześniejszego marazmu i nadzieje na dobry wynik straciłem już w tym dniu, znów przegrywając wszystkie partie. Pozostali Polacy uzyskali co najmniej 1,5 pkt., a prowadzili Adifek z Iecem, którzy wygrali swoje wszystkie gry.
Finał A gomoku rozpoczął się od mocnego uderzenia Kedluba, który po wcześniejszym szczęśliwym awansie wygrał wszystkie swoje gry (m.in. z Attilą w I rundzie) i razem z Arczim znalazł się na prowadzeniu.
DZIEŃ 6
Grałem zmotywowany jak nigdy, aby chociaż trochę poprawić sobie humor. Udało mi się wygrać trzy gry, przy czym w jednej z nich przeciwnik uciekł w trakcie widząc przegraną (a myślałem, że takie rzeczy to tylko w Kurniku ), odzyskując nadzieję na przeciętny występ. Adifek zremisował z Iecem i Łukaszem, tracąc praktycznie szansę na wygranie finału B.
Dla finału A kluczowe były partie Arcziego, który przegrał z Attilą i wygrał z Kedlubem. Wszystko miało się rozstrzygnąć ostatniego dnia…
Tymczasem V.Sushkov zapewnił sobie tytuł Mistrza Świata w Renju. Gratulacje!
DZIEŃ 7
Emocje sięgnęły zenitu. Były różne możliwości dalszych rozstrzygnięć, ale skończyło się na najbardziej prawdopodobnym wariancie – Arczi, Attila i Kedlub wygrali swoje gry i o tytule mistrzowskim miała zadecydować blitzowa dogrywka (20 minut na grę).
Chłopaki nie chcieli grać, uznając to za loterię, ale nie udało się przekonać Alesa i sędziów. W maksymalnie wyciszonej sali rozpoczęła się decydująca batalia. Arczi rozpoczynając wygrał w pierwszej grze z Attilą. W drugiej partii otwierał Kedlub i chociaż chyba miał wygraną nie potrafił jej znaleźć, a Arczi wykorzystując przewagę czasową wygrał odzyskując inicjatywę w końcówce. Polak Mistrzem Świata w Gomoku! Nie pozostało nic innego, jak tylko przybić zwycięską piątkę
W finale pocieszenia Attila ograł Kedluba, ustalając tym samym kolejność pozostałych miejsc na podium.
Ukształtowało się również podium w finale renju – 2. miejsce zajął Tunnet, a 3. Dong Cao. Wielki Nakamura zakończył zawody na 4. miejscu i ciężko powiedzieć, czy jego wynik należy rozpatrywać w kategoriach sukcesu czy porażki.
W finale B gomoku zatriumfował Iec, który nie wygrał tylko z Adifkiem. Tuż za nim miejsca zajęli właśnie Adrian i Łukasz, którzy zapewnili sobie tym samym personalny udział w kwalifikacjach do turnieju A na kolejnych mistrzostwach!
W finale B renju zwyciężył Lin Huang-Yu z Tajwanu. Mający gorszą końcówkę Peace zakończył zawody na 8. miejscu. Wśród kobiet zwyciężyła Yulia Savrasova - brawo!
Ja niestety zepsułem prosty win w meczu ze Specsem i zamiast zakończyć finał B na 6. miejscu wylądowałem na 13. pozycji
Tego samego dnia miała miejsce sympatyczna ceremonia wręczenia nagród, okraszona prezentacją najciekawszych zdjęć z turnieju. Każdy dostał co najmniej dyplom, a wszyscy zostali zaproszeni na imprezę pożegnalną. Nie będę zdradzał szczegółów, ale dość ważny może się wydać fakt, że na tym przyjęciu alkohol był darmowy Było w każdym razie bardzo wesoło i trudno sobie wyobrazić lepsze zwieńczenie tej wspaniałej imprezy Mam tylko nadzieję, że Spartak nie zapodzieje gdzieś aparatu z moimi fotkami
Do domu wyruszyliśmy kolejnego dnia o 9:15. Udało się wszystkich szczęśliwie odstawić na miejsce przeznaczenia, m.in. po lekko szaleńczej jeździe zdążyliśmy dojechać do Kutna 5 minut przed pociągiem Adifka, co było jednym z moich nielicznych sukcesów w czasie całego turniejowego wyjazdu
PODSUMOWANIE
Reasumując chciałbym podkreślić, iż mimo swojej bardzo mizernej postawy sportowej jestem niezwykle zadowolony z faktu, iż zdecydowałem się uczestniczyć w Mistrzostwach Świata. Długo będę wspominał imprezę, w trakcie której miałem okazję poznać wiele ciekawych osób lub kontynuować znajomość z wcześniej poznanymi graczami.
Na uwagę zasługuje na pewno fakt doskonałej organizacji turnieju. Wszystkie rundy zaczynały się punktualnie, na sali panowała w zasadzie absolutna cisza. Obyło się bez większych zgrzytów, miejsce noclegu było bez zarzutu.
Za bardzo istotny element uważam dodatkowe 30 sekund za ruch. Dzięki temu rozwiązaniu nie ma nerwowego rzucania kamieniami nawet w czasowej końcówce. Ogólny czas na grę, choć wydawać się może wiecznością, tak naprawdę nie zawsze wystarczał.
Na pewno wyróżnikiem w stosunku do naszych turniejów jest także liczna obecność pań, obdarzonych nie tylko dużymi umiejętnościami, ale i nieprzeciętną urodą
Moim zdaniem zatriumfowali w gomoku gracze najlepiej przygotowania, dodatkowo bardzo dobrze gospodarujący czasem przeznaczonym na grę. Nie licząc Lu z Tajwanu (który udowodnił, że bez znajomości openu również można sobie poradzić umiejętnym dołożeniem kamieni) w finale A gomoku znaleźli się sami reprezentanci Kurnika, co chyba dowodzi dominacji tego serwisu w świecie tej gry.
Z braku czasu nie jestem niestety w stanie przekazać wszystkich swoich wrażeń, ale jeśli wywiąże się dyskusja, z chęcią będę w niej uczestniczył. Mogę tylko jeszcze raz podkreślić, iż jestem szczęśliwy z tego powodu, że mogłem uczestniczyć w tym wydarzeniu
Do zobaczenia na turniejach w Polsce!
Pozdrawiam
Angst