Rudolf Dupszki od lat należy do czołówki węgierskich graczy. Trzykrotnie uczestniczył w spotkaniu o tytuł Meijina, wziął również udział w drużynowych mistrzostwach Europy w Budapeszcie (2012).
Wywiad został przeprowadzony przez zespół gomoku.hu w ramach cyklu "gracz miesiąca".
Gomoku.hu: Jak dowiedziałeś się o gomoku i jakie były Twoje pierwsze doświadczenia?
Rudolf Dupszki: Jak większość graczy, pierwszy raz zagrałem gomoku w szkole podstawowej. Nie pamiętam dokładnie mojej pierwszej gry, ale pamiętam że graliśmy często w szóstej i siódmej klasie. Zagrałem mnóstwo gier zwłaszcza z jednym z moich szkolnych kolegów, nawet tworzyliśmy statystyki i często próbowaliśmy zaangażować pozostałych. Następnie miałem dłuższą przerwę i teraz mamy końcówkę 2004 roku. Pewnego nudnego popołudnia myślałem o tym, co mam zrobić w domu i nic dziwnego, w końcu zagłosowałem za graniem. W tym czasie Internet był dla mnie czymś nowym, ale słyszałem od niektórych osób, że mogę grać przeciwko innym osobom online. Po chwili poszukiwań znalazłem stronę do grania o nazwie Flyordie. Wciąż bardzo lubiłem gomoku, moja miłość do gry nie zniknęła od szkoły podstawowej. Możliwość poznania nowych ludzi przez chat uczyniło mnie nastawionym bardziej entuzjastycznie. Grałem na tej stronie przez około rok, gdy usłyszałem o innej stronie zwanej Playok, gdzie również zacząłem grać. Na początku mojej przygody z tą stroną potrzebowałem trochę czasu aby się przyzwyczaić do nowej zasady - swap2, ale tylko gdy poczułem komfort na Playok, nie miałem wątpliwości gdzie chciałem kontynuować grę.
G.h: Kiedy zdecydowałeś, że chcesz być poważnym graczem? Co było Twoją motywacją?
R.D: Na początku motywowały mnie rankingi i ilość punktów, później oficjalne turnieje. W tym czasie dostałem zaproszenie od drużyny nazwanej Cubes do wzięcia udziału w Eurolidze 2006/07.
Z jednej strony był to dla mnie wielki zaszczyt lecz z drugiej strony czułem, że oczekiwania były zbyt wysokie, więc mogłem mieć tylko nadzieję, że amator jak ja może w jakiś sposób być przydatny dla drużyny. Czas mijał, a Euroliga zaczęła mnie motywować i zwyczajnie byłem coraz silniejszy z powodu mnóstwa rozegranych gier. Następnie 29. listopada 2008 roku udałem się na mój pierwszy turniej na żywo. Chciałbym tu jeszcze raz podziękować tym, którzy uczynili mnie na tyle pewnym abym wziął udział w tym wydarzeniu, nie sądzę bym bez ich zachęty i wsparcia był w stanie uczestniczyć. Po tym i kolejnym turnieju na żywo smak zwycięstwa sprawił, że byłem jeszcze bardziej zmotywowanym. Obecnie motywują mnie turnieje na żywo, Euroliga i analizy.
G.h. Jaki jest Twój największy sukces do tej pory? A jaka porażka?
R.D. Biorąc pod uwagę osiągnięcia online, największym sukcesem są rozgrywki Euroligi. Chciałbym pamiętać mecz przeciwko North Pole i Woodenheads B z ostatniego sezonu i mecz przeciwko drużynie estońskiej w obecnym sezonie (wywiad został przeprowadzony 01.03.2010 - przyp. red.). Podobał mi się również mój wynik z przyjacielskiego spotkania Węgry - Czechy (12.07.2009 Węgrzy pokonali Czechów, a Rudolf uzyskał 7 z możliwych 8 punktów - przyp.red). Moją największą porażką jest mecz Węgry - Polska (14.03.2009 Węgrzy przegrali 29,5-34,5, a Rudolf uzyskał 2,5 punku - przyp. red) i mecz Euroligi przeciwko drużynie Valahii. Jeśli chodzi o rozgrywki na żywo, moim największym sukcesem było zwycięstwo w swoim pierwszym turnieju gdzie wiem, że potrzebowałem sporo szczęścia. Najbardziej dumny jestem z wygrania drugiego turnieju na żywo, drugiego miejsca w turnieju Matyo Invitational i zdobycia 1,5 punktu które mogłem zabrać Attili w finałowym meczu Meijin w 2009 roku (wierzę, że może być lepiej). Moją największą porażką jest zaś trzecia gra we wspomnianym finale i moja irracjonalna kombinacja w ataku w piątej grze (mimo to sądzę, że była to niezła gra). Są to dwie gry, w których naprawdę pragnąłem pokazać co potrafię... nieważne.
G.h. Chciałbyś kontynuować swoją karierę? Czego oczekujesz od przyszłości jako gracz?
R.D. Oczywiście nie myślę o emeryturze, choć ostatnio z kilku powodów gram mniej. Wciąż lubię grę. Jak już wspomniałem, chciałbym skupić się na turniejach na żywo, nie znaczy to że nie jestem zainteresowany rozgrywkami online, ale moim zdaniem prawdziwe umiejętności można pokazać tylko mając ponad godzinę czasu na grę. Chciałbym ze swoją drużyną wygrać Euroligę. Na żywo, jeśli będę miał wystarczającą motywację, chciałbym zagrać w kilku turniejach międzynarodowych, być w czołowej ósemce a następnie jak to mówią, wszystko może się zdarzyć. Chciałbym również poprawić swoje umiejętności, głównym celem jest dostosowanie mojej gry, uatrakcyjnienie jej ofensywnymi i agresywnymi elementami. Zanim zapomnę, chciałbym również więcej przewidywać na planszy, być w stanie lepiej wizualizować przyszłe kombinacje.
G.h. Jakie są Twoje wrażenia z turniejów na Węgrzech? Planujesz wziąć udział w turniejach zagranicznych?
R.D. O turniejach na Węgrzech mogę powiedzieć tylko dobre słowa. Naprawdę podobały mi się i uwielbiam je. Ku mojej radości, są coraz poważniejsze turnieje z dużym limitem czasu (turniej Meijin, Matyo Invitational). W tej chwili nie planuję wziąć udziału w turniejach międzynarodowych, to znaczy nie w tych z limitem 20 minut na grę. Będę jednak rozważał udział w tegorocznych mistrzostwach Europy w Estonii.
G.h. Jaki czas jest dla Ciebie idealny i dlaczego? Twoim zdaniem, jak ważny jest limit czasu na grę?
R.D. Aktualnie lepszy jest dla mnie większy limit czasu na grę (oczywiście bez znaczenia, kto jest moim przeciwnikiem). Moim zdaniem, mogę analizować różne sytuacje bardziej dokładnie. Jeżeli mam wystarczająco dużo czasu do myślenia, jestem w stanie znaleźć najlepszy ruch w większości przypadków. Krótszy limit czasowy jest lepszy dla szybszych graczy, którzy mają dobrą intuicję. Dłuższe limity są zaś odpowiednie dla tych, którzy mogą przyjrzeć się całej planszy, analizować, liczyć i oceniać wystarczająco dużo kombinacji.
G.h. Jaka jest różnica między grą w centrum planszy, a grą w rogu? Jaką grę preferujesz i dlaczego? Czego gracz potrzebuje, aby grać dobrze zarówno środkowe jak i narożne otwarcia?
R.D. W przypadku gry w centrum większą rolę odgrywa teoria, umiejętność analizy, podczas gdy w partii narożnej ważna jest analiza dystansu pomiędzy rogiem/bandą i kamieniami i obserwacja pewnych niebezpiecznych sytuacji. Ogólnie ujmując, jest więcej możliwości dla początkowych ruchów w grze w rogu, niż w centrum planszy. W grze centralnej, mały a nawet bardzo mały błąd może spowodować koniec partii, podczas gdzie w grze rogowej gracze są "upoważnieni" do popełniania kilku małych błędów, są bowiem w stanie dokonać poprawek. Wcześniej preferowałem granie w środku, lecz ostatnio częściej gram w rogu aby wyrównać tę różnicę. Otwarcia w centrum są często niebezpieczną bronią, mogą być użyte przeciw wielu graczom ale też mogą okazać się strzałem w stopę. Z jednej strony nasi przeciwnicy mogą przygotować skomplikowane dostawki, co jest mniejszym zagrożeniem. Z drugiej strony możemy znaleźć się w pułapce grania bez prawdziwego myślenia - używając tylko środkowych otwarć można zmniejszyć poziom właściwego myślenia i przestać być efektywnym. Dodatkowo istnieją sytuacje, w których możemy uzyskać tylko remis, jeśli nasz przeciwnik ma wystarczającą wiedzę w zakresie teorii. Oczywiście zależy to od wielu czynników w grze, ale jest to możliwe. Moim zdaniem, aby być mocnym w obu typach gier, gracz potrzebuje odpowiedniej znajomości teorii, umiejętności sytuacyjnych i analitycznych, dobrej wizualizacji i praktyki, praktyki, praktyki.
G.h. Twoim zdaniem, co jest Twoją najlepszą umiejętnością w gomoku? Jak ktoś może uzyskać tę umiejętność?
R.D. Przede wszystkim znalazłem jedną z moich najlepszych cech w duchu walki i chęci bycia lepszym graczem. Nie mogłem wybrać dokładnie jednej umiejętności dotyczącej partii. Być może są to moja wiedza teoretyczna i umiejętność dobrej analizy sytuacji. Aby mieć dobrą wiedzę teoretyczną, trzeba wiele analizować - chciałbym tutaj podkreślić, że uważam iż jest to najlepsza droga aby się rozwijać jako zawodnik. Aby posiąść umiejętność dobrej analizy sytuacji, trzeba dużo grać, nie zdobędzie się tego w jeden dzień. Trzeba w kółko rozgrywać różne warianty przeciwko różnym przeciwnikom.
G.h. Co jest Twoim zdaniem Twoją najsłabszą umiejętnością? Jak można poprawić ten słaby punkt?
R.D. Mogę wymienić tutaj dwie rzeczy. Moja umiejętność wizualizacji na planszy, która nie jest wystarczająco dobra, życzyłbym sobie widzieć więcej na planszy. Po drugie, czasami brakuje mi jednego lub dwóch możliwych ruchów mojego przeciwnika i wówczas zastanawiam się jakie ruchy mogą spowodować problemy dla mnie. Moją umiejętność wizualizacji można poprawić przez rozgrywanie większej ilości partii na dłuższy czas oraz rozwiązywanie zadań VCT/VCF. Może zacznę pracować nad tym...
G.h. Jak czułeś się będąc jednym z dwóch graczy w pierwszym finale węgierskiej rywalizacji Meijin? Jaki był finał? Jak mógłbyś ocenić swoją wydajność oraz przeciwnika w pięciu grach oraz w całym meczu?
R.D. To był dla mnie wielki zaszczyt, aby wziąć udział w pierwszym finale Meijin. Organizacja była bardzo dobra, mam nadzieję że mogłem zapewnić przyzwoite widowisko dla widzów, jedno jest pewne - uwielbiałem grać w finale. Pierwsza gra pokazała dobrze jak dalej potoczy się finał, to była prawdziwa jazda kolejką górską. Pierwsza gra była również jedyną, w której miałem pewien plan. Zgodnie z japońską tradycją "nigiri" miałem prawo zacząć rywalizację. Wybrałem otwarcie nazwane po świetnym rosyjskim graczu (Alexei Ritter) w którym miałem dwa podstawowe cele: spowodować by Attila stał się zagubiony i niezdecydowany oraz pokazać pewność siebie. Niestety tylko część planu powiodła się. Byłem pewny, że Attila zazwyczaj gra tak samo. Przed rozpoczęciem gry mogłem to przeanalizować i uświadomiłem sobie, że preferuje granie słabszego wariantu. Wiedziałem więc, że weźmie czarne i zagra swój wariant. Wziąłem pod uwagę, że domyślił się mojego planu, ale nie miałbym nic przeciwko, ponieważ wówczas będziemy mieli układ 50-50 lub postawi dostawkę, co nie jest problemem ponieważ lubię wyzwania. Nie mogłem jednak grać według planu, rozgryzł moje intencje i wybrał inne połączenie, zaczynając od 5. ruchu. Wówczas pomyślałem, że to czas abym zagrał agresywnie, lecz byłem w błędzie. Grał bardzo ofensywnie
i gdy tylko nabierałem tempa, zostałem w zasadzie natychmiast uwięziony i planowany punkt okazał się pomyłką. Po tym błędzie nie byłem całkowicie zdesperowany. Czułem, że nie mam szans na wygranie finału, wciąż jednak mogłem grać dobrze i zaliczyć udany występ. Attila grał dobrze, ale gdybym nie popełniał błędów może miałbym szanse na co najmniej remis, ale jak wiemy - nie ma "gdyby" w sporcie. Prawdopodobnie dzięki dobremu podejściu mogłem wygrać drugą grę. Nie sądzę bym zagrał szczególnie dobrze, ale serce i pasja nieustannie pchały mnie naprzód. Postanowiłem atakować całą grę, oczywiście to nie zakończyło się sukcesem. Przeciwnik grał logicznie i myślę, że może lepiej zdecydować czy popełnił błąd w kluczowym momencie partii, która zdecydowała o końcowym wyniku. Chciałbym tutaj wykazać, że byłem bardzo szczęśliwy w tej grze, ponieważ nie widziałem bardzo niebezpiecznej kombinacji w ataku mojego przeciwnika, gdybym widział, wynik mógłby być zupełnie inny.
Trzecia gra była jedną z moich najbardziej bolesnych partii zagranych kiedykolwiek. Miałem taką przewagę psychologiczną, a mimo to zagrałem wyjątkowo słabą grę. Powiedzmy że "zwycięzcą tej twardej walki dwóch wojowników był bardziej doświadczony wojownik" (brzmi znacznie lepiej). Walkę kontynuowano tydzień później. Wynik brzmiał 2:1 dla mojego przeciwnika. Moja ostatnia szansa, nie mogłem bowiem sobie pozwolić na stratę (gdyby Attila osiągnął 3 punkty, wygrałby). Ta gra była bardzo emocjonująca. Rozpoczął bardzo znanym otwarciem środkowym, ale przesunął go bliżej krawędzi. Mogłem mieć bardzo podobne odczucia jak on podczas pierwszej gry, dlaczego przesunął otwarcie? Po tym jak uświadomiłem sobie, że nie będę w stanie znaleźć odpowiedzi na to pytanie w ciągu najbliższej półtorej godziny, dostawiłem dwa kamienie, które uważałem za dobrą opcję; jeżeli miałem przegrać, przynajmniej uczynię to próbując. Ostatecznie partia zakończyła się sprawiedliwym remisem, obaj graliśmy dobrze i sądzę, że wciąż miałem szansę zostać Meijinem.
Pamiętając ostatnią, piątą grę, dwie rzeczy przychodzą mi do głowy. Głównie odrętwienie z mojej strony i to, że pewnie chciałbym powtórzyć ten sam nieprawidłowy ruch. Wiedziałem podczas partii, że byłem zbyt agresywny, ale popełniamy błędy, jesteśmy tylko ludźmi, lecz dlaczego popełniłem je w tak kluczowym momencie w jednym z moich ulubionych otwarć. W zamian za mój błąd "fortuna" dała mi prezent w postaci pięknej gry. Na koniec nie było nic do zrobienia, jak tylko pogratulować przeciwnikowi jego zasłużonego zwycięstwa. W tej partii zagrałem dobrze z wyjątkiem wspomnianego błędu i Attila mógł grać bez błędu.
Biorąc pod uwagę cały mecz, mogę powiedzieć że Attila grał jak zwykle na swoim wysokim poziomie, którego oczekiwałem i chciałbym powiedzieć, że byłem blisko jego poziomu. Sądzę, że mecz miał niesamowitą atmosferę, gry były spektakularne i na wysokim poziomie pomimo kilku kardynalnych błędów. Finał bardzo mi się podobał i mam nadzieję, że to nie koniec.
Tłumaczenie - Michał Żukowski.