Wstęp.

Po zdobyciu tytułu mistrza świata w 2011r. praktycznie przestałem grać na poważnie. W roku 2012 nie grałem w ogóle, jedynie zorganizowałem w Budapeszcie Drużynowe Mistrzostwa Europy w Gomoku (TGEC), gdzie rozegrałem jedną szybką partię jako gracz rezerwowy. W 2013 roku podobnie, nie miałem czasu ani na pracę nad swoją grą, ani na cieszenie się z niej. Byłem zaabsorbowany innymi rzeczami, na przykład tworzeniem i uruchamianiem strony www.gomokuworld.com. Trzecie Mistrzostwa Świata w mojej karierze zbliżały się nieubłaganie i ze względu na swoje inne plany musiałem rozpocząć przygotowania 3 miesiące przed turniejem.
W sumie albo ciągle miałem co innego do zrobienia, albo po prostu byłem zbyt leniwy, aby się przygotować. Moja motywacja i głód zwycięstwa były słabsze niż wcześniej. Pamiętam, że w 2009 i 2011 roku byłem bardziej entuzjastycznie nastawiony do grania i wygrywania. Czas minął i pojechałem do Tallinnu totalnie nieprzygotowany. Było mi z tym źle - w głębi serca chciałem obronić tytuł i zostać mistrzem świata 2013, lecz wiedziałem, że solidne przygotowanie jest do tego niezbędne. W miarę zbliżania się turnieju przyjąłem względem niego zupełnie nową postawę. Wyjaśnię ją w kilku słowach. Spodziewałem się przede wszystkim, że wszyscy gracze będą starali się omijać centralne otwarcia ze znanymi teoriami - sądziłem, że zagrają zupełnie nowe openy lub zastosują opcję swap2 w przypadku natrafienia na otwarcia centralne. Ponieważ są one moją najmocniejszą stroną, wiedziałem, że nie muszę udoskonalać znajomości moich ulubionych teorii. Musiałem się mocniej skupić na otwarciach-schematach i niestandardowych pozycjach stworzonych przez opcję swap2.  Z uwagi na to, że nie widzę sensu przygotowywania się z otwarć narożnych (o ile nie jestem pewien, że ktoś mi takie zagra), nie przykładałem do nich zbyt dużej wagi. Natomiast ze względu na to, że schematyczne otwarcia są z reguły bardzo podobne i trzeba mieć wiele szczęścia żeby trafić na taki, jaki się zna - nie przygotowałem się od technicznej strony gry. Ostatnio zauważyłem, że w tego typu rywalizacji stan umysłu i ogólna postawa są dużo ważniejsze, niż to może się wydawać. Tym razem próbowałem skupić się na tym aspekcie. Tuż przed rozpoczęciem mistrzostw wprowadziłem się w pewien nastrój - nastrój prowadzący do zwycięstwa. Poświęciłem więcej uwagi nietechnicznej stronie gry, np. rozkładowi spania i jedzenia, kondycji umysłowej, co pozwoliło mi kontrolować umysł w czasie gry. Przystępowałem do Mistrzostw Świata nieprzygotowany pod względem technicznym, ale jako lepszy sportowiec, polegający na swoim doświadczeniu i instynkcie. Miałem luźniejsze podejście i nie czułem presji możliwej porażki. Moja ogólna postawa była zupełnie inna niż poprzednim razem, jednak wynik pozostał ten sam.

Turniej kwalifikacyjny (QT)

Nawiązując do nowego systemu Mistrzostw Świata, gracze obsadzeni na pierwszych pięciu miejscach turnieju kwalifikacyjnego awansują do turnieju finałowego (AT). Obsada była bardzo ciekawa i trudno było obstawić pierwszą piątkę. Moim zdaniem jedenastu uczestników miało szansę na przejście do finału. Największe dawałem dwóm Czechom i trzem Rosjanom (lub dwóm Rosjanom i jednemu Ukraińcowi). Będąc arbitrem mogłem śledzić turniej na bieżąco i mogę śmiało powiedzieć, że był on pełen dramaturgii.

Potknięcie Radima Kostlivego na samym początku było małą niespodzianką. Vladimir Nipoti przegrał 2 gry w ciągu 4 rund. Można było zaobserwować dominację rosyjskich graczy. Nie będę się rozpisywać na temat turnieju kwalifikacyjnego, ponieważ można przeczytać o nim więcej
w osobnym artykule.

Gracze, którzy uzyskali miejsce w finale Mistrzostw Świata:

1.      Viktor Balabhai, 5,5p

2.      Mikhail Kozhin, 5p

3.      Maxim Karasyov, 5p

4.      Vladimir Nipoti, 5p

5.      Ilya Muratov, 5p

Oleg Bulatovsky i Nikolay Poltaratsky nie zdołali awansować do finału, kończąc QT z dorobkiem 4,5p każdy. Najlepsza piątka składała się z czterech Rosjan i jednego Czecha - nieoczekiwany wynik. Balabhai, Kozhin i Karasyov to gracze renju, jednak tym razem spróbowali gomoku - dobra decyzja! Mieli oczywiście mniej doświadczenia w gomoku od uczestników, którym nie udało się zająć pierwszych pięciu miejsc. Jednak ich podejście i rozumienie gry zaprowadziły ich do finału. Nipoti nie był żadnym zaskoczeniem, podobnie spodziewałem się w finale Muratova.

Finał Mistrzostw Świata w Gomoku 2013 (AT)

Dwunastu uczestników AT i sposób ich kwalifikacji:

1.      Attila Demján, Węgry - miejsce narodowe jako poprzedni mistrz świata

2.      Gergő Gergő Tóth, Węgry - miejsce narodowe

3.      Michał Zajk, Polska - miejsce narodowe

4.      Michał Żukowski, Polska - miejsce narodowe

5.      Adrian Fitzermann, Polska - miejsce narodowe

6.      Pavel Laube, Czechy - miejsce narodowe

7.      Renee Pajuste, Estonia - miejsce narodowe kraju organizującego MŚ

8.      Viktor Balabhai, Rosja - 1. miejsce w QT

9.      Mikhail Kozhin, Rosja - 2. miejsce w QT

10.    Maxim Karasyov, Rosja - 3. miejsce w QT

11.    Vladimir Nipoti, Czechy - 4. miejsce w QT

12.    Ilya Muratov, Rosja - 5. miejsce w QT

Losowanie turniejowe odbyło się (jak zazwyczaj) podczas ceremonii rozpoczęcia. Jest to zawsze bardzo ekscytujące, ponieważ zostają ujawnione parowania wszystkich rund. Zasada swap2, którą stosujemy, daje przewagę graczowi rozpoczynającemu i ze względu na fakt, że każdy gracz rozgrywa 11 partii, nie może być ona sprawiedliwa. Gracze, którzy losują numery od 1 do 6 rozpoczynają sześć gier i mierzą się z pięcioma otwarciami, natomiast gracze z numerami od 7 do 12 - przeciwnie. Niestety wylosowałem numer 11, ale spojrzałem na to jak na podwójną jedynkę - miałem nadzieję na zajęcie 1-go miejsca po raz drugi. :)

Nie przedstawię tym razem swoich myśli i przypuszczeń na temat wszystkich graczy, chciałbym raczej ocenić sam turniej. Gracze jak Gergő Tóth, Nipoti, Laube, Fitzemann, Żukowski i ja nie są nowi w turnieju AT. Zagraliśmy już wcześniej w jednym lub dwóch finałach i wiemy, czego oczekiwać od takiego wydarzenia. Bardziej interesująca była druga połowa uczestników. Mieliśmy na przykład Michała Zajka, który moim zdaniem jest obecnie najmocniejszym polskim graczem. Był również Renee Pajuste z Estonii, doświadczony gracz renju, który grywał trochę w gomoku na stronie kurnik.pl, ale był to jego pierwszy taki turniej na żywo. Pozostali czterej gracze to Rosjanie, z czego trzech należy do starszego pokolenia z dziesiątkami lat stażu - niekoniecznie w gomoku swap2, ale raczej w turniejach na żywo w renju. Ostatnim, ale równie ważnym uczestnikiem finału MŚ jest Ilya Muratov, nowy gracz na arenie międzynarodowej.

Smutną rzeczą było nie spotkać tym razem dwóch regularnych towarzyszy, Artura Tamioły (mistrza świata 2009) i Macieja Nowakowskiego. W porównaniu z Mistrzostwami Świata 2011 przeciętny poziom umiejętności finalistów wydawał się znacznie wyższy. Oznaczało to dla mnie większą rywalizację i mniej przewidywalne otwarcia.

Poniżej przedstawię wszystkie 11 gier, które zagrałem w finale, wraz z ich wnikliwą analizą.

Objaśnienie informacji o grze:

A-B - gracz A gra czarnymi, B - białymi

A (120) - B (78) oznacza, że A zużył 120 minut swojego czasu, natomiast B - 78 minut

R: + oznacza, że drugi gracz zamienił kolory, czyli zdecydował się rozgrywać otwarcie czarnymi

R: - oznacza, że nie doszło do zamiany kolorów, czyli drugi gracz postanowił grać białymi

R: swap2,+ oznacza, że drugi gracz wybrał opcję swap2 (dostawił dwa kamienie, ruchy nr 4 i 5)
i doszło do zamiany kolorów, czyli gracz rozpoczynający wybrał białe

R: swap2,- oznacza, że drugi gracz wybrał opcję swap2, ale nie doszło do zamiany kolorów, czyli gracz rozpoczynający wybrał czarne

25-25 - właściwy ruch nr 25

25-41 oznacza ruch nr 25, który byłby zagrany na miejscu ruchu nr 41

25~41 oznacza linię tworzoną przez ruchy nr 25 i 41

Podobnie jak 2 lata temu, tak i tym razem miałem trudny początek turnieju, grając z Gergő Tóthem i Adrianem Fitzermannem. Nie miałem żadnych oczekiwań, po prostu chciałem dać z siebie wszystko i wprowadzić się w bojowy nastrój.

Runda 1, Attila Demján (108) - Gergő Tóth (129) 1:0, R: swap2, +, 29 ruchów

Bardziej obawiałem się starcia z Gergő Tóthem w tym turnieju niż wcześniej, ponieważ spodziewałem się, że był do niego dobrze przygotowany i ogólnie poprawił swoją grę. Biorąc to pod uwagę powinienem przygotować się pod tym kątem, czego nie uczyniłem, ponieważ musiałbym uwzględnić setki różnych otwarć, jakie Gergő mógłby mi zagrać. Było jednak jedno otwarcie którego najbardziej oczekiwałem - przesunięte otwarcie pro które Gergő Tóth właśnie zagrał! Gdy tylko je zobaczyłem byłem na siebie wściekły, gdyż kompletnie się do niego nie przygotowałem. Moja teoretyczna wiedza na jego temat ograniczała się do faktu, że jest to sw (pewna wygrana) czarnych w przypadku zagrania 1-H8. Kiedy otwarcie jest przesunięte, powinno być wyrównane. Nie zastanawiałem się ani przez chwilę nad możliwością wzięcia białych, wahałem się jedynie czy nie wziąć czarnych, czy może zdecydować się na opcję swap2 i pozwolić rywalowi na wybranie koloru. W końcu postanowiłem pokrzyżować jego plany i stworzyłem zupełnie nową pozycję poprzez dostawienie dwóch kamieni. Moją główną strategią przeciw Gergő było oddanie inicjatywy i pozwolenie mu na atak od samego początku. Uznałem to za dobry plan, ponieważ wiem, że Gergő Tóth nie jest wystarczająco silnym graczem, by stworzyć mocny atak we wczesnej fazie gry, woli pełnić rolę "followera", czyli gracza pozycyjnie defensywnego, oczekującego na szansę ataku w późniejszej fazie gry, gdy jego przeciwnik popełni błąd.

Przeto musiałem stworzyć sytuację z delikatną przewagą dla jednego z kolorów. Długo zastanawiałem się, gdzie położyć te dwa kamienie, nie znajdując żadnej satysfakcjonującej pozycji. W końcu wprowadziłem w życie swój pierwszy pomysł, na pierwszy rzut oka dający białym zbyt dużą przewagę. Zauważyłem wadę w swojej grze - brak umiejętności efektywnego dostawiania. Spodziewałem się ruchu 6-6 i uprzednio zadecydowałem o zagraniu 7-7. W tym miejscu Gergő miał kilka możliwości; mi osobiście najbardziej podobał się 8-11. Cieszyłem się widząc 8-8; myślę, że mógł zagrać coś bardziej niebezpiecznego. Wahałem się przez chwilę - zagrać 9-9, czy może 9-A jest lepsze - po dłuższym zastanowieniu wybrałem 9-9. Pierwotnie chciałem zagrać 11-B, ale szybko odkryłem wygraną białych, więc wybrałem 11-11. Nie chciałem zagrać 6 ani 10, gdyż Gergő Tóth miałby zbyt dużo miejsca w stronę centrum. Co więcej, nie widziałem żadnych zagrożeń po moim pozycyjnym 11. 12 i 13 były spodziewane, natomiast 14 mógł być ruchem przełomowym. Gergő miałby wygraną, gdyby zagrał 14-C. Nie wziąłem tego ruchu pod uwagę, wygląda na to, że mój przeciwnik również. Po 16 spodobała mi się moja pozycja - białe nie miały szansy na wygraną, tym samym uzyskałem pozycyjną przewagę. Bardzo lubię swój 17. ruch - jednocześnie wybrania niebezpieczny sektor białych i pełni ważną rolę w centrum planszy. Nie chciałbym być raczej na miejscu białych, gdyż w tej sytuacji bardzo ciężko jest znaleźć sensowną kontynuację gry. Kombinacja ruchów 18 i 20 na pewno nie była dobra ze względu na 21. Pozwolił mi przez to zdobyć cenne miejsce, dające zagrożenia w dwóch kierunkach. Po 24 starałem się znaleźć najlepszy ruch 25. Ta pozycja jest również dobra do treningu. Który ruch jest najlepszy? 25-25, 25-D, czy 25-E? Wybrałem swój 25, ponieważ umacnia mój centralny atak przy wsparciu 1 i 17.Wiedziałem, że ruch 26 jest rozstrzygający i jeżeli Gergő nie postawi kamienia w lewym górnym obszarze, to ja tam wygram. Z drugiej strony, jeśli zmarnuje ruch, to będę mógł osiągnąć mocną pozycję w prawej części planszy. Zagrał 26 bardzo szybko, nie sądzę, by chociaż sprawdził czy mam wygraną u góry, co było jego poważnym błędem. Nie wiem, czy było to ryzyko, czy może blef, czy po prostu zwykła pomyłka. Tak czy owak, oznaczało to dla mnie dobre wieści, gdyż miałem szybką wygraną przez zagrożenie VCF-em w 27.

Cieszyłem się zdobyciem pierwszego punktu, szczególnie gdy zrozumiałem, jak wielką przewagę (a nawet wygraną) miał mój przeciwnik w czasie tej partii. Miałem godzinę na przygotowanie się do rundy drugiej, co też uczyniłem.

Runda 2, Attila Demján (109) - Adrian Fitzermann (138) 1:0, R: swap2, -, 37 ruchów

W drugiej rundzie spotkałem polskiego mistrza, Adriana Fitzermanna, powszechnie znanego jako "pasywny narożny" gracz, co oznacza, że zawsze grywa narożne lub przybandowe otwarcia i nie przepada za centralnymi pozycjami. Miałem dużo szczęścia stawiając otwarcie przeciw niemu, gdyż w przeciwnym razie nie mógłbym oczekiwać krótkiej i prostej gry. Wybór otwarcia przeciw graczom, którzy nie znają teorii otwarć centralnych, wydaje się być prosty. Wiele osób myśli, że nie ma znaczenia jakie otwarcie w tym wypadku zastosujemy, gdyż przeciwnik i tak dostawi.
W rzeczywistości jednak to ma znaczenie. Nie miałem wątpliwości, że zagram przeciwko Fitzermannowi jedno z popularnych otwarć środkowych, ale musiałem zrobić sobie małą burzę mózgów, żeby dokonać właściwego wyboru. Zastanawiałem się nad około 8 otwarciami, aż w końcu zdecydowałem. Dokonałem tego w oparciu o następujący schemat: możliwość znajomości otwarcia przez mojego przeciwnika + trudność w dostawieniu 2 kamieni w celu wyrównania pozycji.Dostawka nie była dla mnie żadną niespodzianką i przystąpiłem do oceny sytuacji. Moim planem było rozpoczęcie gry pozycyjnej i wyczekiwanie szansy na połączenie 1 z 5 po lewej stronie. Jeżeli czarne mogą otoczyć białe w początkowym etapie gry, to w krótkim czasie osiągają ogromną przewagę pozycyjną ze względu na kamień nr 1. W związku z powyższym przestałem analizować dalej i wybrałem czarne. Ruch 6 pojawił się błyskawicznie i szybko odpowiedziałem 7, który miał na celu stabilizację pozycji. 8 i 9 były spodziewane. Kalkulowałem dwie kontynuacje: 10-10 i 10-13. W drugim przypadku zagrałbym 11-A, które doprowadziłoby do pozycyjnej przewagi czarnych. Białe po prostu nie mogą wygrać w prawym górnym sektorze. Niestety, mój przeciwnik zagrał ten lepszy 10 ruch. Kiedy wizualizowałem to rozwinięcie z pozycji 6-go ruchu, myślałem o zagraniu 11-B lub innego ofensywnego ruchu. 11-B 12-14 13-11 jest dość ciekawym wariantem, ale może stwarzać zbędne ryzyko ze względu na bliskość bandy. Zrezygnowałem z grania przy bandzie i spróbowałem poszukać czegoś innego.Sytuacja nie była łatwa do rozszyfrowania, gdyż wykorzystanie pozycyjnej przewagi było tu trudne. Nie chciałem zagrać defensywnego ruchu nad 3-cim kamieniem, gdyż Adrian mógłby wtedy dosięgnąć 1-szy kamień
i wyrównać pozycję. Nie mogłem zagrać 11-19 ze względu na wygraną białych, a 11-14, jako bezpośredni atak, kosztowałoby mnie utratę dobrej pozycji. Uznałem, 11-11 będzie najlepszym ruchem, więc go zagrałem. Fitzermann miał w tej sytuacji 4 opcje i znów było to nie lada łamigłówką, by znaleźć tutaj najlepszy ruch. Początkowo spodziewałem się 12-14, gdzie moją odpowiedzią byłoby 13-15. Białe nie mogą wygrać w prawym górnym sektorze i ten 15-sty ruch przybliżyłby mnie do pierwotnego planu - wykorzystania pozycyjnej przewagi wychodzącej z 1-go kamienia. Później kalkulowałem ruch 12-C i planowałem zareagować na niego poprzez 13-22, mając nadzieję na inicjację długiego ataku. Trzecią opcją było 12-13, w przypadku którego zagrałbym 13-A, które zaprowadziłoby mnie do pozycji, opisywanej kilka linijek wstecz. Mógłbym zagrać też kilka innych ruchów. Czwartym i faktycznie wybranym przez Adriana ruchem był 12-12 - niespodzianka. Szczerze mówiąc nie zastanawiałem się nad tym ruchem, ale wkrótce znalazłem świetną odpowiedź. 13 i 15 wskazywały mój właściwy plan - pójście w lewo i w dół, gdzie miałem możliwe połączenia i przestrzeń. W międzyczasie musiałem się upewnić, że białe nie mają niczego groźnego po prawej. Przeanalizowałem kilka możliwych ataków z jego strony i wszędzie znalazłem satysfakcjonującą odpowiedź czarnych.Ruchy 16 i 18 były szybkie, jakby mój przeciwnik miał konkretny plan. Czułem się komfortowo i zacząłem głęboko myśleć, by znaleźć najlepszy ruch. Pasywnymi i bezpiecznymi odpowiedziami mogły być 19-32 i 19-34. Na pewno nie są one przegrywające, ale utraciłbym przez nie pozycyjną przewagę. Ofensywnymi ruchami mogły być 19-19 i 19-D. Który z nich jest lepszy? Poprzez 19-D stworzyłbym sobie możliwość zrobienia overline'a, natomiast Adrian mógłby zagrać 20-19, co było dla mnie istotne. Wybrałem 19-19, ponieważ ruch ten otwiera trzy linie ze wsparciem 3, 11 i 15, a zarazem idealnie blokuje wszystko po prawej stronie. Zobaczyłem nadchodzącą kombinację 20-D 21-21, która zakończyłaby się dla mnie silnym i obiecującym atakiem na całym sektorze, gdyż ruch 22 musiałby być blokujący. Fitzermann to zauważył, ale było już trochę za późno, gdyż 3/4 planszy oczekiwało na mój końcowy atak. Ruch 20 był niezły, 21 był częścią mojego początkowego pomysłu. Po chwili zagrał 22 i do tej pory nie rozumiem, dlaczego nie zużył więcej czasu na ten ruch, zagrał go tak szybko, jakby to była partia blitz. Może był pewien, że nie mogę zablokować z dołu? Może chciał zablefować dając mi poczucie, że nie mogłem zablokować z dołu? Albo chciał sprawić wrażenie pewnego siebie i mnie przestraszyć? Niestety ludzie, którzy nie widzieli tej gry na żywo, nie mieli możliwości zaobserwowania takich momentów.Abstrahując od powodu tego zagrania, skupiłem się ponownie i rozpocząłem analizę różnych wyjść. Nawet po 19 wiedziałem, że 23-23 może być koniecznym blokiem. Jeśli bym zagrał 23-25, białe miałyby VCF-a; jeśli najpierw zagrałbym czwórkę na 23-23, białe straciłyby na to szansę, gdyż zabrakłoby miejsca na linii ukośnej. Taka sytuacja nosi nazwę efektu krawędziowego. Przemyślałem kilka innych zagrożeń i doszedłem do tego samego wniosku - białe nie mają nic w tym sektorze.Mając to na uwadze postawiłem swoje kamienie bez cienia wątpliwości i po 26-tym ruchu Adrian był po prostu bez szans. Wygrałem tę partię dzięki dobrem planowi wyjściowemu, który mogłem wcielić w życie w czasie gry i dominacji nad przeciwnikiem pod względem kalkulacji i wizualizacji.

Pierwszy dzień turnieju dobiegał końca i byłem szczęśliwy z powodu uzyskania maksymalnej liczby punktów po bardzo trudnych partiach. Dobrze było również widzieć swoje prowadzenie w tabeli turniejowej, będąc jedynym uczestnikiem z dorobkiem 2 punktów. Wyścig czas zacząć!

Miałem jedną noc na przygotowanie się na następny dzień, który był zdecydowanie najcięższy przez wzgląd na przeciwników. Rano miałem się zmierzyć z bardzo niebezpiecznym i mocnym Michałem Zajkiem, a później z Vladimirem Nipoti, którego uważałem za faworyta tych mistrzostw i swojego głównego rywala.

Runda 3, Michał Zajk (109) - Attila Demján (147) 0:1, R: -, 52 ruchy

Na szczęście dobrze przygotowałem się do gry przeciw Zajkowi, gdyż wiedziałem, czego się spodziewać. Stosował on tylko jedno otwarcie w ciągu ostatnich kilku lat, co czyniło go nieco wrażliwym. Gergő i ja odbyliśmy kilka sesji treningowych poświęconych temu otwarciu, więc czułem się komfortowo przed grą. Moim planem było wzięcie białych i zagranie 8-go ruchu, który Gergő również zagrał przeciw niemu w 5-tej rundzie. Po ujrzeniu otwarcia szybko wybrałem białe i zagrałem 4, co prawdopodobnie było małym błędem taktycznym. Zdradziłem przez to swój plan przeciw jego najczęstszemu 5-temu ruchowi, co on od razu zauważył i postanowił zmienić swoją taktykę. Wybrał niestandardowy 5-ty ruch, który sprawił mi nieco kłopotów. Sporo czasu zajęło mi zastanawianie się nad znalezieniem dobrego wyjścia dla białych. Moimi pierwszymi pomysłami były 6-A i 6-B, ale szybko obydwa odrzuciłem, gdyż nie chciałem oddać przeciwnikowi zbyt dużo przestrzeni oraz inicjatywy. Moją ogólną taktyką w tej partii był atak i niedopuszczenie Zajka do podyktowania tempa w grze. W końcu zdecydowałem się na 6-6. Brałem pod uwagę i analizowałem 7-11, na który zareagowałbym przez 8-7 lub 8-8. Myślę, że białe miałyby lepszą sytuację, nawet jeśli czarne próbowałyby ofensywnych kontrakcji na lewym skrzydle. Wkrótce zagrał 7-7, czym bardzo mnie ucieszył - wolałem ten ruch, gdyż wydawał mi się prostszy. Szybko spostrzegłem, że 8-8 jest najlepszym posunięciem i obaj wiedzieliśmy, co się stanie w kolejnych pięciu posunięciach. Wahałem się, który z ruchów jest lepszy - 14-42, czy 14-14. Gdybym zagrał 14-42, późniejszy ruch 16-14 byłby wprawdzie dobry dla białych, ale raczej niewystarczający. 14-14 to ruch-klucz, ponieważ zapobiega zagrożeniom na dole i zapewnia ciągłość ataku w kierunku centrum. Zastanawiałem się trochę nad 15-42 16-36 i doszedłem do wniosku, że czarne zmarnowałyby w ten sposób ruch. Może mógłbym później zagrać nawet coś w stylu 16-17.Zajk uważał podobnie i zagrał ten lepszy 15-sty ruch. Chwilę wcześniej zauważyłem, że 16-16 jest świetnym pomysłem, ale spędziłem dużo czasu nad szukaniem najlepszej kontynuacji. Rozważałem 16-17 i 16-31. Obydwa wydawały się mocne, ale nie mogłem znaleźć wygranej po zagraniu żadnego z nich. Nie widziałem jej również po 16-16. 16-17 tworzy ciekawą zagadkę, kto by pomyślał, że 17-C jest tutaj najlepszą odpowiedzią? Nie miałem zbyt dużo czasu na zegarze, więc musiałem szybko zdecydować się na którąś opcję. W końcu wcieliłem w życie swój pierwszy pomysł i nadal uważam, że jest to najlepszy ruch. 17 był oczywisty i znów musiałem się zatrzymać w tym miejscu na kilka minut. Taki sam scenariusz miał miejsce ruch temu - miałem swój wyjściowy plan i przeczuwałem, że 18-18 jest najlepszym ruchem, ale zacząłem analizować 18-D, który wydawał się mocniejszy. Miałem zaledwie 10 minut czasu i ponieważ nie mogłem znaleźć wygranej po 18-D, zdecydowałem się na realizację pierwszego pomysłu. Podczas gdy Michał zastanawiał się nad ruchem, musiałem zostać przy stole ze względu na deficyt czasu. Rozważałem jedynie ruch 19-20, który powinien być wygraną białych, dlatego byłem spokojny. Zajk pokazał swój ogromny talent i umiejętności przez zagranie 19-19, którego w ogóle się nie spodziewałem. Wprawdzie jest to przegrywający ruch, ale w tej sytuacji był prawdopodobnie najlepszy. Byłem pewien 20-stego ruchu, więc zagrałem go szybko, jednak nad 22 znów musiałem dłużej się zastanowić. Rozpaczliwie poszukiwałem bezpośredniego zwycięstwa rozpoczynającego się w 22-23, ale nie byłem w stanie go udowodnić poprzez wizualizację gry. Gdybym zapoczątkował z założenia nieudany atak, najpewniej wyszedłbym z tej gry z pustymi rękami. Ze względu na znajomość starych teorii standardu i wygrywających kształtów po prostu wiedziałem, że 22-22 jest świetnym ruchem. Szybko go zbadałem i nie widziałem żadnej obrony dla czarnych, więc bez wahania go zagrałem. Podczas gdy mój przeciwnik myślał, zorientowałem się, że zapomniałem o jedynym możliwym 23-cim ruchu, 23-23. Zajk nadal zastanawiał się nad swoim ruchem, tymczasem ja usilnie starałem się znaleźć bezpośrednią wygraną, ale po prostu nie mogłem jej dosięgnąć. Miałem wprawdzie kilka pomysłów, ale nie miałem pojęcia jak zagrać - pozostała mi nadzieja, że Michał nie zobaczy tego ruchu. Na moje nieszczęście pokazał, że ponownie jest w stanie znaleźć najlepszy możliwy ruch. Zostały mi tylko 3 minuty, a ja wciąż nie widziałem swojej wygranej. Zacząłem się niepokoić - tłum wokół stołu i nieubłaganie uciekające sekundy wywierały na mnie coraz większą presję. Jako dobry sportowiec byłem w stanie opanować sytuację i w pełni skoncentrowałem się na grze.Pierwotnie chciałem zagrać bezpośrednio 26-32, ale nie zdołałem znaleźć VCT - było zbyt długie, a ja nie miałem czasu. Później zacząłem podejrzewać, że 26-37 może być dobrym zagrożeniem, ale znów nie widziałem wygranej. Moim ostatnim pomysłem był 26-26, który był ruchem stopującym. Wydawał się pasywny i nieoptymalny, ale z czasem stał się moim ulubionym ruchem. Szybko zorientowałem się, że każdy ruch poza 27-27 daje łatwą wygraną białych. Uznałem, że nawet jeśli znajdzie 27-27, to nadal będę mieć dobrą sytuację ze względu na nowy kamień w tym sektorze. 26 jest magicznym ruchem otwierającym trzy kierunki!Nie byłem już zaskoczony odpowiedziami Michała - znów znalazł najlepszy ruch. Szybko zagrałem 28, ponieważ było oczywiste - mógł zablokować tylko w środku i miałem wsparcie ukośnej linii 14~28. W miarę szybko zagrałem 32 i 34, jako że były zgodne z moim planem, ale zatrzymałem się po ruchu 35.Nie wiem dlaczego grałem w tym miejscu tak wolno, ale na pewno nie było to dobre. W końcu zagrałem poprawny 36-sty ruch. W tym momencie miałem bardzo poważny problem z czasem. Byłem zdenerwowany, ponieważ miałem poniżej minuty na zegarze, ale mój duch walki, doświadczenie w gomoku blitz i intuicja pomogły mi. Postawiłem 38 mając 3 sekundy i właśnie wtedy zobaczyłem wygraną białych. Michał bronił się w najlepszy możliwy sposób, ale już nie miał szans mnie zatrzymać. Znalazłem VCF-a po 41 i wygrałem.

Ta partia była naprawdę świetna, w zasadzie najlepsza w całym turnieju. Zagrałem w niej lepiej niż w poprzednich i po kilku latach znów poczułem się bardzo mocny. Myślę, że zagrałem perfekcyjnie po 7. ruchu. Dobre kalkulacje, świetne kombinacje ofensywne oraz sprawna realizacja planów zaprowadziły mnie do zwycięstwa. Ten punkt dał mi motywację i pewność siebie. Były mi one bardzo potrzebne przed zbliżającym się pojedynkiem z Vladimirem Nipoti.

Runda 4, Vladimir Nipoti (113) - Attila Demján (100) 0:1 R: swap2, +, 20 ruchów

Kilka tygodni przez Mistrzostwami Świata dokonałem przełomu w analizie gomoku. Rozwiązałem otwarcie, o którym nawet najlepsi gracze i analizatorzy mówili, że stanowi przewagę dla w rzeczywistości przegrywającego koloru. Nie mogłem się doczekać, kiedy go wykorzystam przeciw mocnemu przeciwnikowi, który lubuje się w teoriach centralnych otwarć. Nie miałoby sensu granie go komuś, kto zawsze dostawia. Dzięki parowaniu taka okazja nadarzyła się już w 4. rundzie i stała się świetną bronią przeciwko Nipoti. Wiedziałem, że Vladimir dobrze zna większość teorii tego otwarcia, więc miałem nadzieję, że wybierze któryś kolor. Niestety zdawał sobie sprawę z tego, że dużo analizuję, więc mógł przewidzieć, że mam w zanadrzu kilka pułapek - nowych wariantów. Był bardzo bliski wybrania białych, jednak w końcu wziął dwa kamienie i ustawił ciekawą dostawkę swap2. Już na pierwszy rzut oka wiedziałem, że nie będę w stanie szybko zareagować, gdyż pozycja była ekstremalnie skomplikowana i trudna do ocenienia. Najprostszą odpowiedzią białych byłoby zagranie 6-go kamienia gdzieś pomiędzy 1 i 5, np. 6-9 lub coś w tym stylu. Wierzę, że otrzymana pozycja byłaby bezpieczna i zbalansowana. Podczas analizowania tych remisowych wariantów zdałem sobie sprawę, że nie będę w stanie znaleźć najlepszego ruchu, ani choćby oszacować, jaka kombinacja ruchów jest bliska najlepszej. Oznacza to, że jeśli miałbym wybrać białe, to musiałbym zgadywać, a ja nie lubię zgadywać.
Z drugiej strony nie chciałem grać czarnymi, gdyż moja intuicja podpowiadała mi, że przewagę mają w tej pozycji białe. Nieprzyjemna sytuacja, czyż nie? Z powrotem usiadłem krześle i przekonałem niecierpliwego siebie do dłuższego pomyślunku. Zacząłem brać pod uwagę takie ruchy, jak 6-6 i 6-7. Bardzo chciałem zagrać 6-7, ale zauważyłem kilka niebezpiecznych kontrataków ze strony czarnych, na zasadzie 7-A lub 7-B. Nie jestem pewien czego się obawiałem, gdyż moje późniejsze analizy wyraźnie wskazały przewagę białych. W przypadku 6-6 musiałem znów przeanalizować 7-A i 7-B. Nie musiałem sprawdzać pasywnych wariantów 7-go ruchu, gdyż wszystkie znałem. Dużo czasu zajęło mi analizowanie tych możliwości 7-go ruchu, w żadnej z nich nie byłem w stanie znaleźć wygranej. Zauważyłem, że będę w stanie przetrwać, jeśli Nipoti zagra agresywnie - później sytuacja zbalansuje się lub nawet wyjdzie na moją korzyść. Szczerze mówiąc nie byłem pewien, czy mój przeciwnik może uzyskać przewagę, wszystko co wiedziałem to brak wygranej czarnych po 6-6. Naturalnie miałem swój plan na te warianty 7-go ruchu i miałem zamiar odpowiedzieć na nie poprzez 8-C, brałem również pod uwagę 8-11. 7-A/B i 8-C to bardzo interesujące pozycje, prawdopodobnie moja najciekawsza zagadka podczas tych mistrzostw. Zużyłem sporo czasu w poszukiwaniu sw, niestety wciąż daremnie. Sytuacja mogłaby stać się zbalansowana i grywalna, niemniej na pewno bardzo skomplikowana. Nie zamierzam kontynuować opisywania tej pozycji w tym artykule, co na pewno byłoby ciekawe do zademonstrowania, ale będzie można później znaleźć pełną analizę tej partii w formie video. Tak czy owak, podjęcie decyzji zajęło mi 70 minut, co daje najwięcej czasu jaki zużyłem na pojedynczy ruch podczas tego turnieju. Dlaczego więc wybrałem taki ruch, gdy nie byłem pewien kontynuacji i nie lubię zgadywać? Odpowiedź to taktyka. Wyjaśnię to poniżej. Po pierwsze, wartość tego ruchu nie jest taka zła (mam tu na myśli jego wartość matematyczną - wypróbowałem go później przeciw programowi). Po drugie, byłem pewien, że mój przeciwnik się go nie spodziewał - zbicie go z tropu było opłacalne. Muszę podkreślić, że chciałem, by zagrał 7-7 lub 7-11, a nie 7-A, czy 7-B. Nie wolno zapomnieć, że niewątpliwie zauważył, iż podjęcie decyzji zajęło mi 70 minut. Co więcej - jak sądzę - Nipoti myślał, że potrafię wizualizować i kalkulować lepiej niż jakikolwiek inny gracz gomoku. Biorąc to pod uwagę mogłem sądzić, że zagra raczej coś pasywnego. Dlaczego? Gdyż najprawdopodobniej dojdzie do wniosku, że w ciągu ostatniej godziny wszystko dokładnie przeliczyłem, biorąc pod uwagę nawet najbardziej ofensywne odpowiedzi i nadal zdecydowałem się wybrać właśnie ten ruch. Dlatego ruch ten był czymś w rodzaju pół-blefu, który miał dużą wartość taktyczną. Można było zaobserwować nowy element grania na żywo, który można nazwać poziomowaniem. Najprościej rzecz biorąc, oznacza on różnicę poziomów, z jaką gracze postrzegają proces myślenia swoich rywali w czasie gry. W tej konkretnej partii wierzyłem, że Vladimir myślał, że mam stuprocentową pewność o skuteczności 6-6, w związku z czym uniknął grania 7-A/B. Gdyby myślał o poziom wyżej, wyglądałoby to mniej więcej tak: myślę, że on myśli, że jestem pewien, że ruch 6 jest dobry i wie, że myślę w ten sposób, więc może on właściwie spróbować 7-A/B, ponieważ dostrzega tę niepewność. Ta koncepcja na pierwszy rzut oka nie jest łatwa do zrozumienia, ale w połączeniu z praktyką i doświadczeniem może być bardzo dobrą bronią w kilku podobnych sytuacjach. Wracając do gry - mój rywal w końcu wybrał pasywny 7-dmy ruch, hurra! Wiedziałem, że 8-D jest grywalny, ale w późniejszym etapie gry dałby przewagę czarnym. Szybko zdałem sobie sprawę, że ruch 8-8 jest najlepszy i jeszcze przed jego zagraniem wiedziałem, że jedynie 9-D byłby dobrą odpowiedzią czarnych. Wybrał inny 9. ruch, który umożliwił mi szybką wygraną.

To była świetna gra, dzięki której doceniłem swoją unikalną strategię, która zapewniła mi kolejny punkt. Czwarta runda dobiegła końca, zdobyłem maksymalną liczbę punktów pokonując czterech silnych przeciwników. Pomyślałem, że moje dwa najtrudniejsze dni zostały pomyślnie zakończone. W tym momencie liderami MŚ byli Demján (4p), Kozhin (3,5p), Gergő Tóth (3p), Nipoti (2,5p).

Moim kolejnym przeciwnikiem miał być Mikhail Kozhin, czarny koń tego turnieju, który w tym momencie zajmował 2. miejsce. Nikt nie był w stanie go pokonać zarówno w turnieju kwalifikacyjnym, jak i w finale. Nie mogłem się doczekać tego pojedynku, który miał się odbyć kolejnego poranka i dać z siebie wszystko. Przejrzałem jego otwarcia, ale nie przygotowałem się do nich - uznałem, że sen bardziej mi się przyda.

Runda 5, Attila Demján (93) - Mikhail Kozhin (71) 1:0, R: +, 27 ruchów

Nie spodziewałem się żadnego szczególnego otwarcia, gdyż Mikhail za każdym razem stawiał inne. Kiedy w końcu je zagrał, przypomniała mi się jego partia z Laube, w której zagrał identyczne. Laube wybrał białe i zapamiętałem pozycję po pięciu ruchach, która wydawała mi się lepsza dla czarnych. Przeanalizowałem kilka kontynuacji, ale jak to bywa w przypadku większości otwarć przybandowych, istnieje zbyt dużo możliwych opcji, aby móc wybrać najlepszą. Postanowiłem pomyśleć o taktyce, zamiast o wybraniu konkretnego ruchu. Skupiłem się na informacjach - wiedziałem, że w początkowej fazie gry Kozhin lubi grać pasywnie i pozycyjnie. Jest kreatywny i potrafi przewidywać bardzo daleko naprzód, ale jest zdecydowanie zbyt blokerski. Co mogłem z tym zrobić? Postanowiłem oddać mu inicjatywę, mając nadzieję, że zmieni swój dotychczasowy styl, co da mi szansę kontrolować pozycję i wyczekiwać możliwości kontrataku w przypadku jego pomyłki. Gdyby zaś uparł się na pasywną grę swoim kolorem, zdecydowałbym się na agresywny styl gry. Spodobały mi się obydwie powyższe opcje. W tym otwarciu białe posiadają inicjatywę, ponieważ czarne kamienie nie są połączone. Białe mogą zdecydować w którym kierunku iść i z której strony zaatakować. Czarne mogą zaatakować tylko i wyłącznie wtedy, gdy białe im na to pozwolą, natomiast białe mogą wybrać, czy chcą grać ofensywnie, czy też pasywnie. Mając to na uwadze i będąc zaznajomionym z możliwymi kontynuacjami, wybrałem czarne. Nie minęło nawet 10 sekund, gdy Kozhin postawił 4. ruch. Pomyślałem wówczas, że dobrze się przygotował do tego otwarcia i ma kilka pomysłów na dalszą grę. Spędziłem trochę czasu nad analizowaniem pozycji, aż postawiłem 5-5, który pasował do mojego wyjściowego planu. Mocno się zdziwiłem, gdy Mikhail zagrał 6 tak samo szybko, jak 4. Nie spodziewałem się ani 6-go ruchu Laube, ani tak szybkiej odpowiedzi. Teraz byłem pewien, że mój przeciwnik jest doskonale przygotowany do tej pozycji. Jego 6. kamień jest świetnym dowodem na jego wstępne założenie - będzie grać pasywnie. Prawdopodobnie nigdy nie brałbym takiego ruchu pod uwagę, gdyż nie lubię grać zbyt defensywnie. Moim pierwszym pomysłem był 7-7, ponieważ wygląda na oczywisty. Nie śpieszyłem się, więc sprawdziłem też kilka innych możliwości. W końcu wybrałem swój pierwszy pomysł - czasami najprostszy ruch jest najlepszy. 8 również został szybko zagrany, ja też nie zużyłem dużo czasu na ruch 9. Ponownie upłynęło niewiele czasu, zanim ruch 10. pojawił się na planszy. Na ten moment zużyłem ponad godzinę swojego czasu, podczas gdy mój przeciwnik zaledwie 5 minut! Bardzo dziwne. Moim zdaniem tak szybkie granie w tego rodzaju turniejach jest nieopłacalne. Było kilku graczy na tych mistrzostwach, którzy powinni mieć to na względzie. Nawet jeśli analizowali podobne pozycje w czasie przygotowań, powinni się choć przez chwilę zastanowić. Choćby po to, żeby wczuć się w sytuację, przemyśleć różne opcje i dowiedzieć się, co planuje przeciwnik. Co więcej, domowe analizy mogą łatwo zwieść - jestem na to dobrym przykładem. W każdym razie ucieszył mnie 10. ruch i już wkrótce widziałem 11-11 jako najsilniejszą kontynuację. Znów ujrzałem błyskawiczną odpowiedź. Myślę, że chciał w ten sposób wywrzeć na mnie presję. Nie obchodziło mnie to, gdyż moja pozycja była dużo lepsza, nie musiałem się zastanawiać nad zagraniem 13. W tym momencie mój przeciwnik zaczął głęboko myśleć. Opuściłem na chwilę stół, żeby się zrelaksować. Wiedziałem, że moja pozycja była świetna, być może nawet miałem sw. Kozhin spędził ponad pół godziny zanim zdecydował się postawić 14. ruch. W jego wyniku pozycja stała się ciekawą zagadką - który 15-sty ruch jest najlepszy? Pomyślałem, że jeśli po bloku z dołu nie będzie wygranej czarnych, wówczas blok z góry będzie lepszy. Niemal zwizualizowałem swoje zwycięstwo po 15-15, ale nie dałem rady. Wiedziałem jedynie, że będę mieć dobrą pozycję. 16 znów został zagrany szybko, ale spodziewałem się go. 17 jest logiczny i zgodnie z moimi obecnymi kalkulacjami 18-26 był najlepszą możliwą odpowiedzią białych. Co prawda nie widziałem po nim wygranej, ale dostrzegałem satysfakcjonującą przewagę czarnych. Myślałem, że Kozhin uważa podobnie, ale myliłem się. Zagrał inny 18. ruch, używając swojej czwórki, co było poważnym błędem. Moim zdaniem znów poświęcił zbyt mało czasu na ruch. Ten ruch był dla białych bardzo istotny, a Mikhail miał bardzo dużo czasu - dlaczego nie poświęcił go na upewnienie się, że gra najlepszy ruch z możliwych? Po grze powiedział mi, że wszystko dokładnie przeliczył i ruch ten wydawał mu się dobry. Pozycja, którą przewidywałem, wygląda następująco: 18-26 19-A 20-18 21-19 22-20 23-21 24-B 25-?. Kluczowym ruchem dla tego wariantu jest 24, który daje groźbę VCF-a, pozwalającą białym na przejęcie inicjatywy. Nie byłem w stanie zobaczyć najlepszego 25-go ruchu, ale prawdopodobnie zagrałbym 25-C. W tym przypadku miałbym lepszą pozycję i duże szanse na wygranie w okolicy centrum planszy, jednak to zwycięstwo nie należałoby do najprostszych. Jak napisałem wyżej, ruch 18 nadszedł szybko, podobnie jak 20, 22 i 24, gdyż Kozhin już wcześniej je przeanalizował. Znalezienie VCT nie sprawiło mi problemu, a mój przeciwnik musiał pogodzić się ze swoją pierwszą porażką w Tallinnie. Bardzo szanuję Mikhaila Kozhina, ale muszę zaznaczyć, że ta partia jest świetnym przykładem na fatalne zarządzanie czasem. Wszyscy gracze powinni wynieść z niej lekcję. Po pierwsze, nie polegaj całkowicie na swoich analizach. Po drugie, nie wykonuj swoich ruchów w zbędnym pośpiechu, gdy masz dużo czasu - przelicz wszystkie ruchy
i kombinacje kilka razy. Jeśli zobaczyłeś coś 2, 4 lub 6 ruchów temu, zwizualizuj to ponownie.
I jeszcze raz. Kilka razy sprawdź inne możliwości. Mądrze używaj swojego czasu, gdy nie musisz się śpieszyć! Umocniłem swoje prowadzenie w turnieju z dorobkiem 5 punktów podczas, gdy czterej gracze za mną mieli po 3,5 i 3 punkty. 1,5 punktu przewagi na półmetku mistrzostw bardzo mnie zadowalało szczególnie, że pokonałem mocnych graczy, mających duże szanse na podium. Bez wątpienia druga połowa turnieju zapowiadała się łatwiej, ale nie mogłem sobie pozwolić na wyluzowanie i zbytnią pewność siebie.

Po 5. rundzie mieliśmy przerwę. Następnego dnia nie było żadnych gier, więc mogliśmy odpocząć. Dobrze bawiłem się w Tallinnie z przyjaciółmi i dużo spałem. Wyczekiwałem z niecierpliwością kolejnego dnia, który nazwałem Dniem Rosyjskim.

Runda 6, Viktor Balabhai (90) - Attila Demján (78) 0:1, R: +, 12 ruchów

Mój kolejny przeciwnik był zwycięzcą turnieju kwalifikacyjnego przy zaskakująco dobrej grze. Pomimo tego osiągnięcia, nie miałem najmniejszych obaw. Znalazłem kilka podstawowych błędów w jego taktyce i byłem przekonany, że wygram nasz nadchodzący pojedynek.

Wiedziałem, że był zdolny wybrać kolor, który wydawał mu się lepszy w początkowej fazie gry. Musiałem znaleźć otwarcie spełniające następujące warunki:

- niezbyt zbalansowane,

- niezbyt schematyczne,

- nie będące łatwym sw,

- Viktor nie spotkał się z nim wcześniej,

- nie było łatwo znaleźć do niego dobrej dostawki.

Znalazłem otwarcie, jakiego szukałem. Było używane przez reprezentację Czech na Drużynowych Mistrzostwach Europy w Gomoku (TGEC) w Budapeszcie w 2012r. W pełni je przeanalizowałem, podobnie jak kilku innych graczy znajdując sw białych. Wygraną jest w nim trudno udowodnić
i jeszcze trudniej zagrać ją na żywo, dlatego nie miałbym nic przeciwko zagrać czarnymi. Otwarcie to jest dobrą bronią przeciwko graczom, którzy go nie znają, gdyż pozycja wygląda na przewagę czarnych ze względu na bliskie położenie kamieni nr 1 i 3. Mój plan znów zadziałał, Balabhai wybrał czarne, a ja zagrałem ruch prowadzący do mojej wygranej. Ruch 5. był szybki i lekko mnie zaskoczył. Szybko przypomniałem sobie swoją biblioteczkę (.lib) tego otwarcia i zdałem sobie sprawę, że zapomniałem znaleźć sw białych po 5-5. Pracowałem przede wszystkim nad 5-A, który był najlepszym ruchem w tej sytuacji. Miałem wprawdzie krótką analizę 5-5, jednak nie ukończyłem jej wierząc, że jest to sw białych. Myślałem, że tego typu ruch nie pojawi się na Mistrzostwach Świata. Pominięcie tego wariantu nie było poważnym błędem - miałem ponad 2 godziny na znalezienie najlepszej kontynuacji i udowodnienie, że 5-5 faktycznie daje białym wygraną. 6. ruch był oczywisty i ku mojemu zaskoczeniu 7 został zagrany niemal natychmiast. Dlaczego? Zagrał jak Kozhin, ale Kozhin miał swoje ruchy przygotowane przed grą. Zastanawiałem się czy podobnie jest w przypadku Viktora. Nie mogłem w to uwierzyć, bo gdyby faktycznie był przygotowany, to zagrałby coś lepszego. Myślałem tylko o 7-8, ale widząc właściwy 7. ruch, poczułem się komfortowo. Spędziłem ponad godzinę na poszukiwaniu wygranej i odniosłem sukces. Kombinacja 8-10 jest wspaniała, czarny nie jest w stanie się bronić. 11-sty ruch Balabhaia znów mnie zaskoczył, ale 12 wyraźnie utorował moją drogę do zwycięstwa. Najtrudniejszą wygraną do wizualizacji była 11-B 12-C 13-D 14-E 15-F 16-G. Czarne nie miały możliwości przetrwania tego ataku.

Runda 7, Attila Demján (128) - Maxim Karasyov (75) 1:0, R: swap2, +, 17 ruchów

Nie miałem praktycznie żadnych oczekiwań związanych z nadchodzącą grą, gdyż Maxim nie miał żadnych doświadczeń związanych z gomoku swap2, a jego styl ciężko opisać. Nie mogłem więc przewidzieć, jaki rodzaj otwarcia zagra. Zazwyczaj grywał zbalansowane otwarcia przybandowe, gdzie początkową fazę gry  można rozegrać na wiele sposobów. Jednak tym razem zmienił strategię zagrywając kształt często stosowany na tych mistrzostwach, jednak grywany od 1-H8. Musiałem zebrać w całość wszystko, co wiedziałem o tym otwarciu, gdyż nigdy nie analizowałem go i nie miałem pojęcia, który kolor ma przewagę. Fakty: tego samego dnia, w poprzedniej rundzie Gergő przesunął to otwarcie o jedno pole w stronę bandy w grze przeciwko Nipoti. Nipoti wybrał białe i wygrał partię. Wiedziałem, że obydwaj znają to otwarcie. Pamiętałem też, że kilka dni wcześniej Vladimir powiedział mi, że to otwarcie jest sw czarnych. Wcześniej, w rundzie 3, Żukowski zagrał je Zajkowi, a w rundzie 5 Nipoti zastosował je przeciw Muratovowi. Zorientowałem się również, że Maxim sam nie wpadłby na zagranie mi tego otwarcia. Ktoś musiał mu to zasugerować. Zagrał 1-F8, które przesuwa otwarcie o dwa pola w kierunku bandy. To było wszystko, co w tej chwili wiedziałem i szczerze mówiąc byłem zdezorientowany. Spróbowałem się uspokoić i ogarnąć sytuację. Pierwszą rzeczą, którą dostrzegłem był fakt, że Nipoti mnie okłamał mówiąc, że jest to sw czarnych. Gracze od czasu do czasu wprowadzają swoich rywali w błąd, żeby później zyskać nad nimi przewagę. Właśnie dlatego nie byłem zły na Vladimira. Gdyby to naprawdę była pewna wygrana czarnych, wówczas nie wybrałby białych przeciw Gergő. Myślę, że przesunięcie tego otwarcia o dwie jednostki w stronę bandy nie zmienia szans obu kolorów. Wydawało mi się, że to może być wygrana białych, ale tym razem byliśmy dwa pola w stronę krawędzi. Czy ma to jakieś znaczenie? Mogłem to sprawdzić jedynie poprzez przypomnienie sobie wszystkich ruchów z gry Gergő Tóth - Nipoti. Widziałem tę grę tylko raz, w przerwie obiadowej. Szybko ją przejrzałem nie próbując nawet zrozumieć ruchów, ani tym bardziej teorii. Cały proces zajął mi zaledwie pół minuty. Żałuję, że nie przeanalizowałem tej gry bardziej szczegółowo. Wystarczyłyby mi 2-3 minuty na zapamiętanie jej. Mimo wszystko starałem sobie przypomnieć wszystkie ruchy. Byłem w stanie zwizualizować ją całą przed 14. ruchem - momentem kluczowym. Niestety dalej mi się nie udało. Pamiętałem, że białe miały dużo miejsca w wygrywającym sektorze. W mojej grze białe miały mniej miejsca ze względu na jego przesunięcie. Nie zdołałem znaleźć dobrej kontynuacji, więc zaprzestałem dalszej analizy gry Gergő Tóth - Nipoti. Zużyłem już sporo czasu na myślenie, ale nie chciałem dostawiać, więc podjąłem próbę wymyślenia nowej teorii. Brzmi odważnie, ale i nierozsądnie. Analizowałem 4-A i mnóstwo opcji 5-go ruchu. Starałem się rozwiązać wcześniej graną teorię (gra Nipoti - Gergő Tóth), uwzględniając ruch 8. będący blokiem z drugiej strony. Miałem wiele pomysłów, ale nie zbliżałem się do celu. Straciłem dużo czasu bawiąc się z teoriami i zacząłem się denerwować. Byłem zdezorientowany i wściekły ze względu na złe zarządzanie czasem. Postanowiłem, że spróbuję stworzyć dobrą dostawkę i rozpocząć grę z nowej pozycji. Jak wcześniej wspomniałem, nie jestem zbyt dobry w dostawianiu. Podobnie było tym razem, wybrałem zły kształt. Nie miałem jednak innych pomysłów, dlatego w ten sposób zagrałem. Nietrudno tu zauważyć przewagę białych. Pomimo tego nie bałem się, gdyż domyślałem się, że zagram czarnymi i przygotowałem się na obronę. Nie miałem żadnych oczekiwań w stosunku do 6. ruchu, więc mogłem odsapnąć. Maxim nie zużył nawet 10 minut, grając 6. Zacząłem się zastanawiać, dlaczego Rosjanie są tak szybcy w początkowej fazie gry. Jeśli czarne zdecydowałyby się na pasywno-defensywną grę, wówczas nie miałyby większych szans na atak. Było jasne, że musiałem wymyślić coś ofensywnego, by zaostrzyć sytuację. Na szczęście znalazłem świetną kontynuację w 7-7. Przygotowałem się na 8-10 i 8-B, gdyż uznałem je za idealne opcje. Kolejny ruch Karasyova bardzo mnie zaskoczył, wyglądał na nieostrożny. Skoncentrowałem się i wkrótce zauważyłem, że mogę zagrać wygrywającą kombinację zaczynającą się w 9-9. Gdyby blok w 10 został zagrany z drugiej strony, wygrałbym poprzez 11-D. Podejrzewałem VCT przez zagranie 11-C i 13-17, jednak nie dałem rady wszystkiego przewidzieć. Na szczęście nie miało to większego znaczenia, gdyż zauważyłem wygraną również w 11-11. Białe nie mogły ani atakować, ani się bronić, kilka ruchów później Maxim musiał zrezygnować.

Pomimo tego, że partia wygląda na prostą, była psychicznie wyczerpująca. Mój proces myślenia związany z otwarciem był bardzo ciężki, gdyż byłem zdezorientowany. Szczerze mówiąc, oceniłbym poziom swojej gry na niski ze względu na zarządzanie czasem i słabą dostawkę. Na szczęście zdołałem ukarać pierwszy błąd mojego przeciwnika i zdobyć punkt.

Do końca mistrzostw zostały 4 rundy. Prowadziłem z maksymalną liczbą punktów, za mną byli Nipoti (5,5p), Kozhin (5p) i Laube (4,5p). Dwójka z moich pozostałych przeciwników zajmowała 11. i 12. miejsce, miałem jeszcze zagrać z Pajuste, który nie miał doświadczenia w gomoku. W związku
z tym musiałem zdobyć tylko 1,5p w 4 grach. Mój finisz wydawał się być prosty. Z drugiej strony, popełniłbym duży błąd lekceważąc swoich kolejnych przeciwników. Minęło już 5 dni turnieju, zaczęliśmy odczuwać zmęczenie. Miałem noc na wymyślenie taktyki otwarcia przeciwko Pavlowi Laube, z którym miałem się zmierzyć kolejnego dnia rano.

Runda 8, Attila Demján (80) - Pavel Laube (72) 0:1, R: -, 20 ruchów

Miałem mniej pomysłów na to, co powinienem zagrać przeciwko Pavlowi, gdyż wydawał się lepiej przygotowany do tych mistrzostw, niż do poprzednich. W pierwszej chwili chciałem zagrać mu otwarcie typu pro, które nie zostało wcześniej zagrane w Tallinnie. Zanim poszedłem spać, zajrzałem na kurnik.pl i przejrzałem jego euroligowe gry, skupiając się na otwarciach. Zorientowałem się, że względnie często stosował jedno z moich ulubionych. Bardzo lubię ten open i myślałem, że dostatecznie go przeanalizowałem, jeśli chodzi o możliwości 4-go ruchu. Znalazłem kilka gier, w których Laube zagrał inny wariant tego ruchu, który uważałem za lepszy dla czarnych.
W zasadzie zawsze, gdy grał białymi, wymuszał ten wariant, gdyż z reguły świetnie działał przeciwko jego euroligowym przeciwnikom. Myślałem, że nie znał najlepszych ruchów czarnych, a ponieważ miałem je opracowane, zdecydowałem się zagrać to otwarcie w celu wymuszenia tego wariantu.
W pierwszej rundzie finału MŚ 2009 zagrałem mu bardzo podobne otwarcie, 1-1 2-2 3-A. Wygrał tę grę w 14 ruchach, ponieważ wybrałem wariant dający przewagę czarnym, natomiast Pavel znalazł ruch, który pominąłem w swoich analizach, błyskawicznie wygrywając partię. Byłem wówczas na siebie wściekły, gdyż właśnie przez tę grę zająłem 2-gie miejsce. Tym razem byłem pewien, że lepiej znałem otwarcie, które zagrałem pomimo tego, że grałem je bardzo rzadko w poważnych rozgrywkach. Wierzyłem, że moje analizy nie są powierzchowne, więc nie obawiałem się - nie mogłem się doczekać momentu, gdy w końcu rozegram ciekawą stosując to wspaniałe otwarcie. Laube wybrał białe, co mnie ucieszyło, jednak zagrał niespodziewany 4. ruch. Niemniej spodobało mi się to, gdyż myślałem, że 4-4 również prowadzi do przewagi czarnych. 5 i 6 były zgodne z planem, gdyż najpewniej są najlepszymi ruchami. W tym momencie zacząłem długo się zastanawiać nad różnymi kontynuacjami. Przypomniałem sobie swoje analizy, które uwzględniały trzy opcje: 7-7, 7-13 i 7-B. Mój pierwszy pomysł, 7-7, z doświadczenia miał być bezpieczny. Pozostałe dwa były dla mnie nieprzewidywalne - prowadziły do bardzo skomplikowanych wariantów. Myślałem, że 7-7 da mi pozycyjną przewagę poprzez następującą kombinację: 8-14 9-15 10-18 11-C. Dokładnie pamiętałem swoje analizy z Tamiołą i Nipoti w Huskvarnie, w czasie których zgodziliśmy się, że 11-C jest doskonałym blokiem - białe nie mogą wygrać. Z drugiej strony bardzo chciałem wypróbować nowe ruchy takie, jak 7-13 lub 7-B. W końcu moja leniwa i konserwatywna osobowość pokonała moją kreatywność i chęć ryzyka. Wybrałem opcję 7-7 z następujących powodów:

- Pavel nie zna żadnego z tych trzech ruchów,

- miałem najwięcej doświadczenia związanego z tym wariantem,

- jest to dla mnie najbezpieczniejsza opcja, ponadto analizy innych graczy wykazały przewagę czarnych,

- nie chciałem zepsuć gry, próbując czegoś nowego i skomplikowanego.

Po postawieniu swojego kamienia zacząłem zastanawiać się nad sytuacją. Dlaczego Laube wybrał ten wariant białymi, skoro nie zna najbardziej popularnej odpowiedzi czarnych? Czy naprawdę jest tak, jak myślałem chwilę temu? Powinien się domyślić, że sprawdziłem jego partie euroligowe. Czy właśnie to sprawiło, że zagrał inny 4-ty ruch, czy może jednak coś zaplanował? Nie musiałem czekać nawet minuty, gdy błyskawicznie zagrał 8-8. W tym momencie pozycja przestała mi się podobać. Próbowałem pozbyć się swoich obaw związanych z możliwością przegranej w podobny sposób, jak 4 lata temu i skoncentrowałem się na pozycji. Który blok jest lepszy? Jeśli zablokuję z góry, białe wygrają poprzez 10-D. Będąc tego pewien wybrałem drugi blok. Laube zagrał kolejny ruch bardzo szybko. Miałem nadzieję, że ten ruch jest oczywisty i Pavel nie ma żadnych ukrytych planów. 11 był najlepszą odpowiedzią i miałem tutaj dwie możliwości. Moim pierwszym pomysłem była kombinacja 13-E 14-D 15-F, jednak 16-15 dawałby białym wygraną. Desperacko szukałem innej obrony, ale wszystko wyglądało słabo, 13-A nie było możliwe. 13-13 wyglądał najlepiej, więc go zagrałem. 14 i 15 były zagrane szybko i musiałem powoli przygotowywać się na porażkę. 16 jest świetnym ruchem, podobnie 18 i 20 - nie miałem po nich obrony. Pogratulowałem Pavlowi i natychmiast wymieniliśmy się swoimi odczuciami. Przyznał, że obawiał się tego otwarcia, a w szczególności 4-go ruchu. Nie znał innych możliwości 7-go ruchu, jednak udowodnił sw białych po tym zagranym przeze mnie. Praktycznie ten sam scenariusz, co w 2009 roku - głupia porażka.

Gdzie popełniłem fatalny błąd? Właśnie w ruchu nr 7 - nie powinienem był trzymać się popularnego i znanego wariantu. Co więcej, powinienem odkryć jego taktykę po zagraniu początkowych ruchów. Przyjęcie, że nie zna wariantów po 6. ruchu było czystą głupotą. Myślę, że zasłużyłem na karę za tak złą taktykę. Zabawną rzeczą jest fakt, że w ciągu trzech Mistrzostw Świata przegrałem 2 gry z 29 zagranych partii - w obu przypadkach było to prawie to samo otwarcie przeciwko Pavlowi Laube i zostałem pokonany w 14 lub 20 ruchach z powodu głupiego błędu teoretycznego. Uważam się za dobrego analizatora i twórcę nowych teorii, jednak te gry to świetny przykład, dlaczego nie wolno całkowicie polegać na swoich wcześniejszych analizach.

Przytaczając słowa Laube, "musimy poczekać jeszcze kilka lat, żeby w końcu zagrać normalną grę na Mistrzostwach Świata".

Z powodu utraty punktu moi rywale mieli szansę zbliżyć się do mnie w klasyfikacji generalnej. Przed rozpoczęciem rundy Nipoti był drugi z różnicą 1,5 punktu, więc jeśli wygrałby swoją grę, miałbym nad nim zaledwie 0,5p przewagi. Grał z Michałem Zajkiem na moje szczęście Polak wygrał
w pięknym stylu. Ulżyło mi. Różnica pozostała ta sama, po 8 rundach miałem 7 punktów, Laube i Nipoti po 5,5p, Kozhin 4p. Mikhail Kozhin również przegrał w tej rundzie, jego przeciwnikiem był Adrian Fitzermann. Dzięki tym trzem wynikom byłem w stanie uznać tę rundę za kolejny krok do zwycięstwa - brzmi dziwnie, ale było to faktem.

Runda 9, Michał Żukowski (72) - Attila Demján (66) 0:1, R: swap2, -, 24 ruchy

Nie byłem w stanie przewidzieć, co Michał mógłby przeciwko mnie zagrać. W zasadzie mogło to być cokolwiek, dlatego wolałem odpocząć, niż męczyć się badaniem możliwych otwarć. Żukowski niezbyt dobrze sobie radził na tym turnieju, mając zaledwie 2 punkty po 8 grach, jednak na poprzednich mistrzostwach zremisowaliśmy po trudnej grze. Wiedziałem, że był lepszym graczem niż wtedy, dlatego nie spodziewałem się łatwej gry. Warto dodać, że moje nastawienie było w tej rundzie trochę inne. Wcześniej chciałem wygrać wszystkie partie; teraz wolałem uniknąć porażki. Chciałem zabezpieczyć swoje pierwsze miejsce, gdyż po poprzedniej przegranej partii nie miałem szans na zdobycie maksymalnej liczby 11 punktów.Zagrał mi stare słynne otwarcie z długą historią. Ten open zawiera w sobie mnóstwo ciekawych teorii i wariantów. O ile wiem, nikt go jeszcze nie rozwiązał, a gracze nie są pewni, który kolor ma przewagę  oraz jakie kontynuacje są najlepsze. Gdybym wybrał białe, Michał na pewno zagrałby 4-A, a ja miałbym aż 4 możliwości! Cztery alternatywy 5-go ruchu są rzadkością w otwarciach typu pro - oznacza to mnogość teorii. Ściślej mówiąc, możliwe kontynuacje po 4-A to: 5-20, 5-4, 5-6 oraz 5-5. Poniżej opiszę, co o nich myślałem. Gdybym zagrał 5-20, dalsza gra wyglądałaby mniej więcej tak: 6-B 7-7 8-10 9-8 10-C. Bardzo często grywałem tę kombinację w grach online na minutę i uznałem ją za przewagę czarnych, jednakże pozycja nie jest pasywna i mogłem przewidzieć, że Żukowski będzie w stanie znaleźć coś dobrego dla białych. Nie byłem pewien, czy chcę tak zaryzykować. Gdybym miał zagrać 5-4, Michał miałby kilka możliwych kontynuacji, z których 6-12 wydawała mi się najlepsza. Przypomniałem sobie analizę tego otwarcia z Rudolfem Dupszkim. Mój rodak twierdził, że udowodnił wygraną białych w tej pozycji, ale sam nigdy jej nie analizowałem. Nawet gdyby był to sw białych, byłby bardzo skomplikowany i nie mogłem zapomnieć, że mój przeciwnik mógłby zagrać inny 6-sty ruch. Podobnie jak w przypadku 5-20, nie byłem przekonany, czy warto podjąć takie ryzyko. Gdybym wybrał 5-6, byłyby możliwe dwie kontynuacje. Pierwsza z nich to 6-5 7-11 8-B 9-8 10-C. Nie jestem zwolennikiem tego wariantu, gdyż znam rozkład szans. Druga opcja to prosty 6-20, po którym nie widziałem sensownej odpowiedzi. Wszystko wyglądało tu słabo, dlatego szybko odrzuciłem tę alternatywę. Gdybym miał wybrać 5-5: ten kształt posiada długą historię, a ja posiadam spore doświadczenie w starych wariantach. Jednak z czasem moje stare teorie zaniknęły, gdy gracze znaleźli inne opcje gry białymi. Jedną z nich jest ruch 6-4 kontynuowany przez 7-7, będący przewagą czarnych. Brałem jednak pod uwagę możliwość zagrania przez Żukowskiego drugiej opcji 6-go ruchu - 6-6. W tym wypadku nie mógłbym zagrać 7-7 ze względu na 8-C. Czarne powinny grać 7-D - gwałtowny, ale dobry ruch. 8-10 jest najczęstszą odpowiedzią, po nim nie miałbym pojęcia jak zagrać - nie znam dalszych kontynuacji. Przypomniała mi się partia Gergő Tóth - Lind z MŚ 2011, gdzie Lind wygrał białymi w tym wariancie. Mimo, że obie strony grały nieoptymalnie, to właśnie dzięki tej grze ktoś później udowodnił sw białych w głównym wariancie. Co w takim razie powinienem zrobić? Opcja ta była nieco skomplikowana i zbyt ryzykowna. Biorąc powyższe pod uwagę zdecydowałem, że 3 opcje są zbyt ryzykowne, a czwarta zupełnie mi nie odpowiada. Domniemałem, że Żukowski przygotował jakieś ciekawe zagranie białymi, którym będzie chciał mnie zaskoczyć. Przypominam, że nie chciałem za wszelką cenę wygrać tej partii, ale upewnić się, że jej nie przegram. Wymagało to bezpiecznej taktyki i grania wariantów, które znałem. Ostatnią rzeczą, jakiej bym sobie życzył, była przegrana z teorii. Nie było to tak niewygodne, jak niektórzy mogliby pomyśleć, gdyż miałem przygotowaną do tego otwarcia ciekawą, znaną, a zarazem swoją ulubioną dostawkę swap2. Śmiało ją postawiłem. To bardzo stara teoria swap jeszcze z czasów, gdy ludzie myśleli, że 4-4 jest grywalny. Później okazało się, że 4-4 5-D to sw czarnych, więc nikt go więcej nie zagrał. Michał byłby lekkomyślny grając 6-A, gdyż jest to przewaga czarnych. Wiedziałem, że białe postawią 6-6, pytanie tylko brzmiało, kto będzie nimi grać. Nie byłem pewien, czy mój przeciwnik zna mój plan, w końcu wybrał czarne. Na szczęście znałem teorię tej pozycji. Właściwie odkryłem ją w 2006r. Ruchy przed 11-stym są logiczne, białe mają tutaj kilka opcji, ale chcąc wymusić swoją starą teorię zagrałem 12-12. Kolejne ruchy są oczywiste, 15 można zagrać również jako 15-16. Ruchy przed 23 są logiczne, zgodne z teorią, którą chciałem grać. Mile było przypomnieć sobie stare czasy, widząc siebie jako początkującego analizatora dniami i nocami próbującego wymyślać nowe teorie. Moją pasją było wówczas tworzenie ciekawych pozycji, a ta była jedną z moich ulubionych. Musiałem się na chwilkę zatrzymać przed 24. ruchem. W zasadzie nigdy nie zagrałem poważnej gry z tej pozycji, jedynie kilka razy w przeszłości starałem się ją wizualizować. Zacząłem głębiej myśleć. Wiedziałem, że łatwo mogę zagrać 24-G, później 26-A, 26-E lub 26-F. Obserwowałem je przez chwilę, jednak żaden z nich nie rokował białym przewagi. Warianty te są trudne do zagrania. Połowa planszy była pusta, białe miały inicjatywę, jednak czarne mogły je otoczyć. Jeśli białe nie mogłyby dobrze zaatakować w nadchodzącej fazie gry, oznaczałoby to w najlepszym wypadku remis, a w najgorszym nawet wygraną czarnych. Moją alternatywą był chytry ruch 24-24. Czarne nie miały nic po lewej stronie, niemądrym pomysłem byłoby użycie tych linii. Celem było znalezienie najlepszej obrony. Zdecydowałem się na zagranie tego ruchu, gdyż w jego wyniku poszedłbym w przeciwnym kierunku, niż mój przeciwnik. Kolejnym powodem zagrania tak skomplikowanego ruchu był fakt, że Żukowski woli grać pasywnie, wymuszając tym prostsze warianty. Myślenie nad tą pozycją zajęło Michałowi sporo czasu, po czym - ku mojemu największemu zaskoczeniu - mój przeciwnik poddał partię. Byłem zdziwiony, ale szczęśliwy ze zdobycia pełnego punktu. Powiedział mi, że nie widział w tej sytuacji żadnej obrony i myślę, że nie miał woli dalszej walki. Moja późniejsza analiza wykazała, że czarne w rzeczywistości miały obronę, na przykład poprzez zagranie 25-H, I lub J. Jestem pewien, że przecenił sytuację białych, gdyż czarne miały cięcie.

Miałem dużo szczęścia zdobywając ten punkt, zważywszy na moją bezpieczną grę. Nie było żadnych szczególnych zmian w klasyfikacji, po 9 rundach miałem 8 punktów, dwóch Czechów po 6,5p, trzech graczy miało 5 punktów - Zajk, Kozhin i Gergő Tóth. Pod koniec turnieju mieliśmy więcej czasu na odpoczynek jako, że dwie kolejne gry zostały rozegrane w oddzielnych dniach.

Musiałem zdobyć co najmniej 0,5 punktu w 2 grach, żeby znów zostać mistrzem świata. Moi pozostali przeciwnicy należeli do tej słabszej grupy uczestników, ale wciąż uważałem ich za groźnych rywali. Nikogo nie lekceważyłem.

Runda 10, Attila Demján (159) - Renee Pajuste (162) 1:0, R: +, 107 ruchów

Nie poczyniłem żadnych przygotowań, ani nie miałem żadnych oczekiwań względem nadchodzącej gry. Wiedziałem, że Renee Pajuste jest doświadczonym graczem renju oraz preferuje ofensywny styl gry. Po latach zdałem sobie sprawę, że wszyscy gracze renju mają inne spojrzenie ofensywny styl gry w gomoku, niż sami gracze gomoku. Innymi słowy są bardziej pasywni w czasie ataku i starają się unikać schematycznych wariantów. Uznałem za stosowne obrać przeciw niemu taktykę defensywną - pozwolić mu na atak w początkowej fazie gry, by później sukcesywnie go otoczyć, aż w końcu zwyciężyć dzięki pozycyjnej przewadze. Brałem również pod uwagę fakt, że do obrony tytułu mistrzowskiego wystarczył mi remis. Dlatego zdecydowałem się grać bezpieczniej, niż zazwyczaj. Byłem prawie pewien, że Renee zagra otwarcie przybandowe. Już na pierwszy rzut oka nie spodobał mi się open, który zagrał. Nie wyobrażałem sobie gry czarnymi z tej pozycji. Zacząłem wizualizować kilka początkowych kombinacji. Dużo czasu zajęła mi obserwacja 4-6, 4-107 oraz 4-4. Zdecydowanie chciałem wziąć białe, jednak zawsze znajdowałem dobre odpowiedzi dla czarnych. Straciłem sporo czasu i poczułem duży dyskomfort, gdyż nadal nie wiedziałem, jakim kolorem chcę grać. Nie chciałem dostawiać, gdyż nie jestem w tym najlepszy oraz nie widziałem ku temu potrzeby myśląc, że Pajuste nie jest dobrze przygotowany do tego otwarcia, a zagrał je wręcz losowo. Straciwszy cierpliwość i zdecydowawszy się na swoją pierwotną taktykę, nacisnąłem przycisk na zegarze i wybrałem czarne. Przygotowałem się na nudny i defensywny początek. Dobrym na to dowodem były ruchy do 8 włącznie. W tym momencie pojawiły się wątpliwości. Wahałem się, czy powinienem zagrać 9-10, 9-21, czy 9-9. 9-10 dałby mi inicjatywę, jednak zauważyłem, że nie będę mieć szansy na zbudowanie niebezpiecznego ataku, tym samym oddając inicjatywę białym. 9-21 byłby niezłą opcją, ale nie zdołałem znaleźć dobrej kontynuacji w przypadku 10-A. Ponownie straciłem cierpliwość i zagrałem 9-9, będący najbardziej defensywnym i pasywnym ruchem. Rzadko mi się zdarza w ten sposób grać, ale w ten sposób uparcie dążyłem do swojej taktyki. Gdy tylko zobaczyłem jego 10-ty ruch, szybko zrozumiałem, że 9-9 był bardzo zły. Dałem mu zbyt dużo miejsca i zbyt dużo szans. Po 10 ruchach zacząłem się zastanawiać, czy w ogóle będę miał szansę zaatakować w tej partii. Wprawdzie moim pierwotnym planem było pozwolenie Pajuste na atak, jednak podobnie jak w pierwszej rundzie, znów nawaliłem przy ocenie szans. Moim celem było oddanie przeciwnikowi inicjatywy, dając mu miejsce i pozycję, jednak było tego zdecydowanie zbyt dużo. Muszę popracować nad tą wadą w swojej grze, żeby nie powtórzyć podobnych błędów w przyszłości. Desperacko szukałem najmniej słabego 11-go ruchu. Każdy wyglądał źle. W końcu wybrałem taki ruch, w przypadku którego wiedziałem, że Pajuste może pójść w dowolnym kierunku i oznaczałoby to dla mnie kłopoty. Bałem się 12-30 i 12-94, które mogły mnie pogrążyć. Byłem również zły na siebie za zagranie fatalnego początku. Myśli o porażce sprawiały, że czułem się jeszcze gorzej. Zamiast koncentrować się na grze, myślałem o dalszych konsekwencjach. Gdybym przegrał tę partię, a Laube lub Nipoti by wygrał, w kolejnej rundzie miałbym tylko 0,5 punktu przewagi. W tym wypadku nie mógłbym przegrać w ostatniej rundzie. Powyższe rozważania wywarły na mnie presję i zrozumiałem, że takie myśli na pewno nie przybliżają mnie do zwycięstwa i ponownie się skupiłem. Postanowiłem zrobić wszystko, żeby nie przegrać. 12 był zdecydowanie niespodziewany. Po przeanalizowaniu sytuacji uznałem, że ruch ten był nieoptymalny. Białe nie powinny tak wcześnie zbliżać się do tego sektora. Jeśli białe nie uzyskają dużej przewagi w okolicach centrum w kolejnych 15-20 ruchach, będzie to oznaczało, że stracą swój potencjał w prawym dolnym sektorze. Przeważnie lepiej jest budować pozycję od bandy w stronę centrum, a nie odwrotnie, jak w tej sytuacji. Uznałem, że zagrany przeze mnie ruch 13 jest najlepszy. 14 był dobrym pomysłem, a ruch nr 15 był dla mnie oczywisty. Nie mogłem się doczekać 16. ruchu. Czarne mogły mieć tutaj kilka możliwości, na przykład 17-28, czy 17-19, ale szukałem czegoś bezpieczniejszego – wybrałem 17-17. 18  był dokładnie taki, jak się spodziewałem, dlatego szybko zagrałem 19. Oceniałem kontynuacje po 20. i było dla mnie jasne, że powinienem zagrać 21 w prawym sektorze planszy. Następne ruchy do 26-go zagraliśmy szybko. Moim pierwszym pomysłem, który bardzo mi się spodobał, był 27-27. Zastanawiałem się, czy powinienem zagrać 29 z góry, lecz ostatecznie wybrałem prostszy wariant. Chętnie zagrałem 31-31 - dawał świetną pozycję, uniemożliwiając wszelkie próby ataku białych w przyszłości. Dokładnie 19 ruchów po 12-tym było widać, że białe zmarnowały swoją szansę na atak w lewym dolnym sektorze, gdyż nie udało im się zbudować tam wystarczającej przewagi pozycyjnej. Pajuste stracił możliwość wykorzystania 10. kamienia jako narzędzia do zwycięstwa. Po 10-tym ruchu miał dobrą pozycję pod względem przestrzeni, ale po ruchu 12. potencjał ten zniknął. Po szybkim ruchu nr 32 musiałem zwolnić. W głębi duszy wiedziałem, że nie przegram gry w tej pozycji - sytuacja  białych wyglądała tu gorzej niż 20 ruchów wcześniej, dlatego powinienem być w stanie przetrwać. Mając to na uwadze, zmieniłem swoją postawę - zamiast za każdym razem szukać najbezpieczniejszego ruchu, postanowiłem grać o zwycięstwo. Zrozumiałem, że jeśli miałem szansę wygrać, to tylko w dolnej części planszy. Ponieważ przeciwnik wciąż kontrolował tempo, pozostała mi dalsza obrona. Kolejne ruchy wydawały się oczywiste, obie strony mogły grać w różny sposób bez wyraźnej różnicy w skutkach tych ruchów. Po 48 niemalże popełniłem fatalny błąd - prawie zagrałem 49-50. Myślałem, że nastąpi sytuacja efektu krawędziowego i białym zabraknie miejsca na wygranie partii. Dopiero w ostatniej chwili zorientowałem się, że białe będą miały prostą wygraną. Nawiasem mówiąc, obaj mieliśmy niewiele czasu na zegarach - ja 20 minut, a Renee 15. Ruchy przed 56 są dobre, a w 57 mogłem po raz pierwszy zaatakować. Musiałem czekać ponad 50 ruchów, by móc zacząć coś ofensywnego, tym bardziej, że na początku nie byłem w stanie sobie wyobrazić, że dostanę taką możliwość, a na pewno nieprędko.W tym momencie nasza partia trwała ponad 4 godziny, mój przeciwnik miał 10 minut, a ja około 15. Wiedziałem, że Pajuste miał spore doświadczenie w czasówkach na żywo. Również uważam siebie za dobrego gracza blitz, dlatego bardzo szybko mogłem przestawić myślenie. Po ruchu nr 56 moim celem był niebezpieczny styl gry, ciągłe zagrażanie i zagrywanie trudnych do odczytania ruchów. Co więcej, chciałem to robić szybko. Starałem się wywrzeć na nim presję i zyskać na przewadze pozycyjnej. Mój duch walki odrodził się i pragnąłem znów wygrać. Uznałem ruch 57-57 za najbardziej ofensywny, więc go zagrałem. Szybko nadszedł odzew w postaci 58, będący groźbą VCF-a, nie niosącą jednak realnego zagrożenia, nadszedł szybko. Próbowałem znaleźć możliwie najbardziej skomplikowaną odpowiedź, uznając za takową ruch nr 59. Po 62 znów musiałem się na jakiś czas zatrzymać. Byłem prawie pewien, że Renee nie wziął pod uwagę, czy czarne mają VCT przez 63-B. Spróbowałem znaleźć po tym ruchu wygraną, jednak nic nie widziałem. Zagrany przeze mnie  63-ty ruch wygląda defensywnie, ale w rzeczywistości taki nie był. Zmusił białe do zagrania 64-64 i dał mi szansę na zagranie 65-65, który bardzo mi się podobał. 66 był świetnym blokiem, którego nie wziąłem pod uwagę. Wiedziałem, że powinienem znaleźć tutaj najlepszy ruch, ale za ważniejsze uznałem szybkie stawianie kamieni, które miało wywrzeć presję na moim przeciwniku i zwiększyć szansę na popełnienie przez niego błędu. W związku z tym 67 był zagrany szybko i bez większego namysłu, bardziej instynktownie. Zagrał czwórki, które dodały mu trochę czasu (1 ruch dawał 30 sekund), co było szczególnie ważne w takiej sytuacji. Miał około 5 minut, podczas gdy mi zostało ponad 10. Znów wahałem się, co zagrać jako ruch 73. Zaufałem instynktowi, stawiając 73-73. Podobnie w przypadku kombinacji 75-75 77-77. Zagrał czwórkę w 78, żeby zrobić mi overline'a w linii ukośnej. Myślę, że zrobił to zbyt wcześnie, jednak dzięki temu zyskał trochę czasu. Po 80 natychmiast zagrałem 81. Wiedziałem, że nie miałem wygranej, więc najlepszym, co mogłem zrobić, była szybka i niebezpieczna gra, która miała na celu zdezorientowania rywala i zwiększenie wywartej na nim presji. Najlepiej nadawał się do tego właśnie ruch 81-81. Renee uzyskał tempo poprzez zagranie niesamowitego ruchu 82. Nie chciałem się śpieszyć - mógłbym przez to popełnić fatalny błąd. Zauważyłem, że 83-98 mógłby być dla mnie niebezpieczny w skutkach, natomiast 83-83 z pozycyjnego punktu widzenia wyglądał bezpieczniej. Co więcej, mój przeciwnik mógł popełnić po nim błąd grając swoją czwórkę ze złej strony. Moje późniejsze analizy pokazały, że 83-98 to wygrana białych! Pajuste dalej grał szybko, zdobywając dodatkowe sekundy. Spodziewałem się 92-C, którym zrobiłby mi kolejnego overline'a. 94 wyglądał na dobry blok, jednak w rzeczywistości był złym ruchem. Nie dał nic więcej, niż obecność czarnego kamienia na 93, który również stwarzał białym zagrożenie. Podobnie w przypadku 96. Te ruchy były zbędne, jednak dla kogoś, kto miał mniej niż minutę na zegarze, grając już od ponad 5 godzin, mogły wydawać się dobre. Ruch nr 98 był jeszcze gorszy, gdyż przez to musiał postawić kolejny kamień w lewej dolnej części planszy. Gdyby w ten sposób nie zagrał, mógłby po prostu zablokować prawy dolny sektor. Tymczasem dał mi jako pierwszemu możliwość zagrania po prawej stronie. Zacząłem szukać wygranej. Nie miałem VCT ze względu na możliwe cięcia i zbyt mało miejsca. Dlatego  myślałem nad czymś dezorientującym, jak 101-E. W ostatniej chwili zauważyłem, że białe mają tylko jeden możliwy blok po 101-101, dlatego go zagrałem. Jedyną obroną dla białych byłby ruch 102-D, na który Pajuste się nie zdecydował, wybierając złą opcję - 102-102. Wydaje mi się, że nie mógł uwierzyć, iż 102-D był jedynym możliwym wariantem - po grze powiedział mi, że brał ten ruch pod uwagę. Udało mi się zagrać VCT i po 107 ruchach oraz 5,5 godzinach wygrałem partię i obroniłem tytuł mistrzowski.

To była bardzo napięta i ekscytująca końcówka. Z tej partii można wynieść wiele podstawowych lekcji, na przykład: dobieranie taktyki i stosowanie jej w praktyce (9), złożone i długodystansowe myślenie w otwierającej fazie gry (12), znajdywanie kluczowych ruchów (31+57+101), walka w niekorzystnej sytuacji (58+82), unikanie pułapek (83), upewnianie się, że obrona jest rzeczywiście obroną (94+96+98).

Wierzę, że mój instynkt gomoku, duch walki i doświadczenie w grach blitz pomogły mi wygrać tę partię. Jednak żeby to uczynić, musiałem przetrwać pierwszą połowę gry, która była równie trudna. Ulżyło mi. Byłem ekstremalnie wyczerpany, ale co najważniejsze - szczęśliwy. Stało się jasne, że ponownie zostałem mistrzem świata w gomoku.

Tego dnia nie mieliśmy już więcej gier, dzięki czemu mogłem odpocząć. Cieszyłem się, że ostatnia gra, którą miałem nazajutrz rozegrać, nie miała dla mnie większego znaczenia, dlatego w ogóle się do niej nie przygotowałem. Z niecierpliwością czekałem na walkę o podium i miejsca narodowe (pierwsze 5 miejsc) przez Nipoti, Kozhina, Zajka, Fitzermanna i Gergő Tótha. Laube zapewnił sobie swój srebrny medal podobnie, jak ja swój tytuł.

Runda 11, Attila Demján (21) - Ilya Muratov (62) 1:0, R: swap2, -, 9 ruchów

Pierwotnie nie planowałem grać dwukrotnie tego samego otwarcia, jednak uznałem za stosowne zagrać przeciw Muratovowi to samo otwarcie, które wcześniej postawiłem w grze z Nipoti. Bardzo chciałem wygrać tę grę, nie byłem jednak lekkomyślny. Mam szansę wziąć udział w Mistrzostwach Świata w gomoku tylko  raz na 2 lata. Dlatego też utrzymałem poważną postawę przez cały czas trwania turnieju, nie przywiązując wagi do swojej pozycji. Byłem pewien, że Ilya dostawi, na co cierpliwie czekałem. W końcu namyślił się, postawił dwa kamienie, a ja ujrzałem wątpliwą pozycję na planszy. Już na pierwszy rzut oka dostrzegłem ogromną przewagę czarnych, a po głębszym na myśli tylko utwierdziłem się w tym przekonaniu, dlatego wybrałem czarne. Chwilę później pojawił się 6. ruch. Szybko zdecydowałem się na 7, widząc wszędzie świetne kontynuacje. Muratov zagrał słaby 8. ruch, a po moim 9 musiał pogodzić się z faktem, że mam prosty VCT, dlatego poddał partię. Jedynym możliwym do zagrania ruchem dla białych był 8-A, jednak sytuacja nadal byłaby lepsza dla czarnych. Powodem przegranej mojego przeciwnika był kiepski wybór dostawki swap2.

Zostałem mistrzem świata 2013, broniąc swojego tytułu sprzed 2 lat. Dokładnie jak poprzednio zdobyłem 10 punktów w 11 grach, jednak wówczas dwie zremisowałem.

Moja opinia na temat turnieju.

Obsada tych Mistrzostw Świata wydawała się bardzo silna, więc spodziewałem się ostrej rywalizacji i dobrych gier. Zawody rzeczywiście były zacięte - wielu graczy miało szanse zająć wysokie miejsca, a różnice w poziomie gry często były kwestią drugorzędną. Z drugiej strony gry mogły być lepsze. Mimo kilku naprawdę pięknych partii, mieliśmy również zbyt wiele niezadowalających - liczba prostych zwycięstw i głupich porażek była nadspodziewanie duża. Przyczyn takiego stanu rzeczy mogło być wiele, główną z nich była w mojej ocenie niedostateczna ilość podobnych zawodów. Nie są organizowane duże turnieje na żywo, gdzie gracze zdobywaliby doświadczenie w rozgrywaniu długich partii przez kilka dni. Granie w takich warunkach jest ekstremalnie wyczerpujące zarówno fizycznie, jak psychicznie. Jestem pewien, że jeśli przed tym turniejem nie uprawiałbym regularnie sportu, to wypadłbym znacznie gorzej. Bycie w pełni skupionym przez 5 godzin 2 razy dziennie wcale nie jest proste, szczególnie w grze w gomoku, kiedy pragniesz dać z siebie wszystko.

Mój występ.

Myślę, że w 2009 i 2011 roku byłem lepszym graczem, jeżeli chodzi o znajdywanie i granie najlepszych ruchów. Tym razem byłem trochę bez formy, mając mniej praktycznego przygotowania. Mój duch walki i motywacja również były słabsze. Jak zatem mogłem powtórzyć swój sukces? Moje nastawienie było inne - zamiast za każdym razem próbować znajdywać najlepsze ruchy, położyłem większy nacisk na psychologiczny aspekt gry oraz ogólną strategię, które stały się kluczem do mojego zwycięstwa w 2013r. Mój występ był po prostu inny - dojrzałem i byłem lepszym sportowcem. Wcześniej w swojej karierze, zarówno w 2009 i 2011 roku, zawsze bałem się przegrywać. Bardziej niż ktokolwiek inny próbowałem unikać porażek. Wywierało to na mnie presję i uniemożliwiało spokojną grę. Tym razem w ogóle nie bałem się przegrywać, pojechałem na turniej zrelaksowany i szczęśliwy. Starałem się cieszyć zawodami, zajmować się jedną grą na raz i zachowywać to pozytywne podejście przez cały czas trwania turnieju. Myślę, że nieźle sobie z tym poradziłem, moja reakcja po przegranej partii z Laube jest na to świetnym dowodem - nigdy wcześniej tak łatwo i spokojnie nie przyjmowałem porażki. Biorąc powyższe pod uwagę uważam, że moje ogólne umiejętności i siły były praktycznie takie same, jak poprzednio. Dowodem na to jest zdobycie w obu turniejach tej samej liczby 10 punktów.

Statystyczne porównanie moich 2 zwycięstw:

Powyższa tabela pokazuje, że tym razem rozegrałem przeciętnie krótsze partie, postawiłem tylko 16 kamieni na grę. Oznacza to, że przeciętna długość moich gier to 32 ruchy - taką ilość ruchów można zaliczyć do kategorii krótkich partii. Przeciętny czas (99 minut na grę) użyty w trakcie meczu jest bliższy wartości z 2011 roku. Miałem wtedy 5 otwarć w których byłem w stanie wybrać kolor, rozwiązując wszystkie schematy. Tym razem musiałem zmierzyć się z 6 otwarciami, w połowie przypadków zdecydowałem się na opcję swap2. Oznacza to, że byłem słabiej przygotowany od strony teoretycznej, nie będąc w stanie, jak poprzednio, rozwiązywać schematów.

 

Tłumaczenie: Łukasz Majksner.

 

Gry są dostępne na http://gomokuworld.com/worldchampionship/11

Real time web analytics, Heat map tracking