Oficjalna informacja o mistrzostwach świata w Estonii pojawiła się w październiku zeszłego roku. Tak wczesna zapowiedź niewątpliwie ułatwia podjęcie decyzji o uczestnictwie, jak też znalezienie najlepszych opcji transportu i noclegu. W myśl zasady "w grupie raźniej" założyliśmy grupę na messengerze, w której znalazły się osoby w większym lub mniejszym stopniu zainteresowane wyjazdem. Tradycyjnie różne powody decydowały o wykruszeniu się kolejnych osób. Na niecały miesiąc przed mistrzostwami nasza grupa wyjazdowa liczyła 5 osób: Adif, Angst, Puholek, Usiek i ja. Wiedzieliśmy przy tym, że Piotrek nie jedzie na kwalifikacje i transport do Tallina trzeba ogarnąć we własnym zakresie. Do wyboru mieliśmy samolot (LOT z Warszawy bądź przesiadkę w Niemczech) lub podróż autokarem. Biorąc pod uwagę kilka czynników, w tym najważniejsze w postaci kosztu transportu czy ograniczeń bagażowych, zdecydowaliśmy się na wybór tańszy, lecz bardziej czasochłonny. Niestety z powodów zdrowotnych wypadł Łukasz, a swoje problemy zaczął mieć też Adrian (przez co wycofał się z rozgrywek WBC). Na szczęście nie przeszkodziły w samym wyjeździe i w poniedziałek 29 lipca wyruszyliśmy do Warszawy.
Mieliśmy tak dograne pociągi, że miałem być chwilę przed Adrianem, a około 21 do stolicy miał dotrzeć Michał. Niestety mój pociąg złapał godzinne opóźnienie i dotarłem chwilę przed... Michałem. Mieliśmy jeszcze godzinę do autokaru, więc poszliśmy coś zjeść i powymieniać się opiniami na temat przeciwników. Koledzy do Warszawy dotarli bez problemów, lecz nasza wspólna podróż zaczęła się od spóźnienia autokaru. Zważywszy na fakt, że nie byliśmy pewni czy aby stoimy na dobrym przystanku (staliśmy), Adrian wziął sprawy w swoje ręce i najpierw dzwonił do przewoźnika, a następnie do kierowcy, po czym na horyzoncie pojawił się długo wyczekiwany środek transportu. Adif to jednak ma wyczucie czasu.
Podróż była długa, miejsca na wyciągnięcie nóg było niewiele, ale te kilkanaście godzin do Rygi, gdzie mieliśmy przesiadkę do Estonii zleciało relatywnie szybko. Czas umilały nam głównie ekrany multimedialne, na których oglądaliśmy filmy czy graliśmy w dostępne gierki. Przy tej okazji muszę wspomnieć, że Adrian przegrał grę z komputerem w Gomoku (nazwane Smart Tic Toe). Zwycięski overline nie miał aż tak wielkiego znaczenia
Dojechaliśmy do Tallinna. Wsiadamy w komunikację miejską i prawie godzina przez miasto, ale w końcu jesteśmy. Widać znajomy akademik, w którym meldowałem się po raz trzeci. Dziwne, ale jeśli chodzi o zagraniczne turnieje to najczęściej byłem właśnie w stolicy Estonii. Tak się złożyło, że przed nami dotarli Japończycy i dzięki temu powstało chyba pierwsze zdjęcie mistrzostw. Przed mistrzostwami zgłosiliśmy chęć bycia w jednym pokoju, a za ścianą ulokowano Yuriego Taiblina, którego po turnieju Renju B "zmienił" Angst.
Czas na turniej kwalifikacyjny! Zanim jednak o samych grach, pragnę podzielić się kilkoma sprawami. W turnieju wzięły udział ostatecznie 24 osoby. Zaledwie kilka dni wcześniej odbyła się na vk.com zabawa (bez nagród) w wytypowanie 5 graczy, którzy awansują do finału. Wspominam o tym, ponieważ na dostępnej wówczas liście uczestników tych nazwisk było mniej. Przypuszczam, że organizatorzy nie ustanawiają daty granicznej (deadline) na zapisy aby nie robić problemów chętnym w ostatniej chwili, jednakże mnie akurat średnio się podoba. Zwłaszcza, że jeszcze przed wyjazdem została na renju.net ogłoszona informacja, że parowanie odbędzie się na podstawie rankingu i jedyną niewiadomą jest kwestia, kto zaczyna. Koledzy mogą potwierdzić, że oficjalne pary pokryły się z zapowiedzią
Co do samych typów, to największe szanse społeczność vk (nie tylko rosyjscy gracze gomoku) dawała Adrianowi, Martezowi i mnie. O pozostałe dwa miejsca mieli walczyć: Kozhin, Laube, Tesarik, Rizvanov i Karasev. Miałem nadzieję, że do walki włączy się również Michał, zwłaszcza że przed turniejem rozwiązywał zagadki z vcpr.
Jeśli chodzi o parametry, to po raz pierwszy od Pardubic graliśmy 9-rundowe eliminacje, a czas w stosunku do turnieju z Pragi został wydłużony do 80 minut. Wydaje mi się, że liczono się z większym zainteresowaniem estońskich graczy (ostatecznie zagrało tylko 3), bowiem turniej kwalifikacyjny w Renju liczył zwyczajowo 7 rund przy tym samym limicie czasowym.
Plan na QT nakreślił Adif i zakładał komplet zwycięstw (nie licząc gier między nami), by w ostatnich rundach "rozdawać karty". Według kilku wyliczeń dorobek 6 punktów miał zapewnić awans (oczywiście przy sensownym współczynniku buchholza). Łatwo policzyć, że przy 3-dniowych kwalifikacjach plan minimum oznaczał 2 punkty dziennie. Niestety teoria i wszelkie plany zwykle trzeba zweryfikować i dla nas zderzenie z rzeczywistością nastąpiło dość szybko. Przegrałem z Balabhaiem, a Adrian tylko zremisował z Iecem. Na szczęście Puhol wygrał z Matissem (który w kolejnych rundach niespodziewanie wyrósł na czarnego konia turnieju), więc zaliczyliśmy wszystkie możliwe rezultaty. Po pierwszej rundzie przeważnie było najwięcej czasu by coś zjeść, więc nabieraliśmy sił w stołówce Kullo Hobby Center. Gry były rozgrywane piętro wyżej, więc nie traciliśmy czasu na przemieszczanie się. W drugiej rundzie wymieniliśmy się z Adifem rywalami. Pokonałem Ieca, a on zremisował z Viktorem. Michał zaś zremisował z graczem Renju - Maksim Lavrik Karmazin (5. na tegorocznych mistrzostwach Rosji), więc wszyscy mieliśmy jeszcze sposobność do zrealizowania planu minimum. Planu ostatecznie nie zrealizował tylko Puhol, przegrywając w trzeciej grze z Kozhinem. Przy okazji naszych niepowodzeń z Viktorem i Igorem wymyśliliśmy terminy "niszczyciel i niszczarka". Pierwszy oznaczał zwycięzcę, który zdominował swojego przeciwnika, drugi zaś dominatora, który roztrwonił całą przewagę i został pokonany. Drugi dzień zmagań przyniósł mnie i Puholowi po 2 punkty, a Adif po niespodziewanej porażce z Barbosem miał skomplikowaną sytuację. Parowanie tylko pogorszyło sprawę, bowiem w 7. rundzie miało dojść do gry Adifa z Puholem. Remis obu graczom ograniczał szanse na awans, więc ktoś to musiał wygrać "choćby plansza się kończyła". Zwycięski z boju wyszedł Adrian, a ja w tym czasie dodałem dramaturgii naszej grze przegrywając z Souckiem. Porażka Michała skreślała go z walki o GAT, zaś z Adrianem musieliśmy wygrać obie gry i liczyć, że nie trafimy na siebie. Niestety Peroxid przekreślił szanse na awans Adifa.
Przed ostatnią rundą sytuacja była następująca. Pewni awansu byli tylko Karasev i Muzika. Naszym zdaniem na 99% dołączy Tesarik. Wynikało to z dorobku punktowego, wysokiego buchholza i faktu, że w ostatniej rundzie gra z Martezem. Zgodnie z oczekiwaniami skończyli z remisem. O pozostałe dwa miejsca walczyli w bezpośrednich grach: Laube - Żukowski, Riherts - Bulatowsky, Kozhin - Soucek. Sporą szansę miał też Rizvanov w wypadku wygranej z Karasevem. Przed grą zapytaliśmy Maxima, czy będzie grał na serio. Odpowiedź Maxima wraz z jego zdziwieniem sugeruje, że ewentualne podłożenie się rodakowi nie przyszło mu nawet do głowy.
Partia z Kedlubem była bardzo długa, przez co wiedziałem jak wyglądała wirtualna tabela. Sprawa była prosta. Tylko wygrana z Pavlem dawała mi awans. Remis eliminował nas obu. Nie chcę tu pisać o przebiegach poszczególnych gier, więc podrzucę tylko link do ostatniej partii - i niech każdy wyciągnie sobie wnioski. Finalnie z dorobkiem 6 punktów wraz ze wspomnianymi wcześniej Karasevem, Muziką, Tesarikiem oraz Bulatowskim awansowałem do finału.
Łączony turniej Blitz to już tradycja na indywidualnych mistrzostwach świata w Estonii. W 2013 roku najlepszy okazał się Attila przed Michałem, mną i Adrianem. Mieliśmy więc spore szanse na zajęcie podium, co poprawiłoby nastrój chłopakom po nieudanych eliminacjach. Bano na vk nazwał wręcz nasz występ w QT mianem katastrofy, choć i tak poszło nam lepiej niż przed dwoma laty. Wracając jednak do blitza. Dostępna lista zgłoszonych nie była zbyt aktualna i mieliśmy obawy, że zagrają sami gomokowcy. Okazało się, że kilkoro graczy Renju włączyło się do zabawy (w tym finalista RAT, późniejszy zwycięzca RBT i nawet jedna z Chinek). Moja najzabawniejsza gra miała miejsce właśnie przeciwko Liu Xun, ponieważ wybrałem Renju i postawiłem kamienie w rogu planszy. Przypomnę, że graliśmy na zasadach swap2, które nie mają zastosowania w grach Renju, więc kolejna dominacja graczy Gomoku wydaje się być zrozumiała. Turniej wygrał Kedlub wyprzedzając mnie buchholzem (w bezpośrednim starciu był lepszy, więc brawo Pavel!), zaś na podium zmieścił się jeszcze Adrian.
Na ceremonii otwarcia pojawili się prawie wszyscy gracze, którzy w kolejnych dniach mieli rywalizować o jak najlepsze miejsca. Ceremonię występem fortepianowym okrasił estoński gracz Renju Johan-Eerik Kolar. Nagrodzono medalistów blitza oraz turniejów eliminacyjnych, po czym odbyło się losowanie par GAT i RAT. Panie pierwszy raz od kilku turniejów rywalizowały systemem szwajcarskim (14 uczestniczek!), więc ogłoszono tylko pierwszą rundę, tak jak w turnieju Renju B.
Przystąpiłem do turnieju A z wiarą we własne umiejętności i przekonaniem, że turniej eliminacyjny był trudniejszy. Skoro udało się awansować, to teraz każdy scenariusz jest możliwy. Adrian i Michał walczyli w turnieju Renju B i mieli dużo trudniejsze zadanie. Od kilku lat nie gramy na turniejach w Polsce Renju, a zasada Soosyrv znacznie różni się od swap2 z turnieju blitz. Puhol wprawdzie wraz z Dark Wizards wygrał w tym roku Euroligę Renju, ale granie 10-minutówek online to zupełnie inna bajka. Pierwszy dzień należy zaliczyć do udanych. 3-0 Adifa, 2-1 Puhola (porażka tylko z dominatorem z Makau). Niestety dalej było gorzej. Kluczem do sukcesu było przetrwanie 4 ruchu wraz z alternatywnymi. W przypadku wyrównanej pozycji na tym etapie, potrafili walczyć z przeciwnikami. Pomyłki w debiucie były jednak błyskawicznie karane porażką. Miałem nadzieję, że któryś z naszych graczy poprawi najlepszy polski wynik w turnieju Renju B (8. miejsce Peace'a w 2009), ale jednak zabrakło. Plus był taki, że Adif i Puhol nie wypadli z rytmu grania. Najważniejszy turniej (po QT) miał dopiero dla nich nadejść.
Na turniej Gomoku B dojechał Angst, więc mieliśmy 3 reprezentantów. Na przestrzeni lat trzykrotnie Polacy zajmowali 2 miejsca w turnieju B (2009, 2011 i 2017), więc i tu plan był prosty. Wygranie turnieju co nie tylko byłoby najlepszym wynikiem w historii, ale przede wszystkim oznaczało miejsce narodowe dla Polski podczas GAT 2021. W turnieju wzięło udział 26 graczy (35 grało Renju B), przy czym prawie sami gracze Gomoku. W stosunku do eliminacji turniej został wzmocniony o Nikonova i Topkina (grali RQT) oraz dwóch Koreańczyków. Miło było widzieć Azjatów grających w Gomoku. Mam nadzieję, że na następnym wspólnym turnieju jednak więcej graczy Renju dołączy do rywalizacji.
Z racji ulokowania sal turniejów GAT, RAT i WT na piętrze było mi łatwiej obserwować zmagania o tytuły. W tak zwanej piwnicy bywałem po zakończeniu swoich partii, dlatego turniejom B nie poświęcam aż tyle uwagi. Być może koledzy napiszą kilka słów.
Jeśli chodzi o mistrzowskie turnieje Renju, to wraz z innymi uczestnikami GAT często zachodziliśmy popatrzeć. Wyniki po każdej rundzie były wyświetlane na piętrze i w zasadzie sytuacja w Renju na świecie nie uległa zmianie. Dominują Azjaci, a głównie Chińczycy. Drugi tytuł w karierze zdobył Cao Dong. W turnieju kobiecym wystąpiło 5 Chinek i niewiele brakło by zajęły całe podium. Ostatecznie brązowy medal zdobyła Irina Metrevelli, dla której był to kolejny (10?) medal mistrzostw świata kobiet.
Turniej Gomoku A miał dziwny przebieg. Nie dość, że chyba po każdej rundzie Top3 było inne, to główni faworyci Zoltan i Gergo tracili punkty. Słabo w turniej wszedł też ostatni z listy +1900 Ilya Muratov, który w 6 grach wywalczył bodajże tylko JEDEN punkt. U mnie było wprawdzie niewiele lepiej (1-3), ale później zrobiło się 6-3 co dawało wspomniane w innym poście drugie miejsce po 9. rundzie. Głupia porażka z Peroxidem i spadłem na 5. miejsce. Na turniej A założyłem sobie 3 rosnące cele. Po pierwsze - mieć dodatni bilans (zrealizowane po grze z Markiem w 9 rundzie), po drugie - być w Top5 co dawało miejsce dla Polski w GAT 2021 i po trzecie - zdobyć medal. Szanse na zrealizowanie drugiego i trzeciego celu jeszcze były, ale należało wygrać w ostatniej grze i liczyć na korzystne wyniki innych gier. Wieczorem liczyłem bergera przy różnych scenariuszach i porażka z Maximem powodowała spadek poza Top5. No nic, trzeba było wygrać. W najgorszym razie cisnąć na remis, który gwarantował chociaż miejsce dla kraju. Gra została zakończona sukcesem, a że pozostałe partie jeszcze trwały to poszedłem na dół patrzeć jak radzą sobie w turnieju B. Angst już zakończył turniej, zaś Puhol rywalizował z Souckiem, a Adif z Kedlubem. Gdyby Iec zagrał vcf i wygrał z Topkinem, to turniej zostałby wygrany przez Polaka bez względu na wyniki ostatniej rundy. Tak się jednak nie stało, a dodatkowo Lukas wygrał z Michałem. Na szczęście Adrian pokonał Kedluba i mamy dwa miejsca w GAT! Poczekaliśmy do zakończenia turnieju, bowiem partia Lavrika z Nikonovem decydowała o tym kto będzie 3. Każdy inny wynik niż wygrana Maksima dawała medal Puholowi i ku naszej uciesze Konstantin tego nie przegrał
W międzyczasie na naszej grupie na messengerze Usiek napisał za Markiem Horvathem, że Zoltan przegrał z Hobemagim. Zacząłem liczyć bergera i okazało się, że mam medal. Porażka lub remis Gelo z Bromozelem powodowała, że będzie za mną, zaś wygrana Gelo nabijała mi bergera i Gergo wygrywając z Lebedevem nie wyprzedziłby mnie.
Wyniki turniejów zamieściłem w poprzednim poście.
Na ceremonii zakończenia każdy uczestnik otrzymał dyplom, zaś czołowe 3 każdego nienagrodzonego jeszcze turnieju otrzymały dodatkowo puchary i medale. Nasza autokarowa grupa wróciła więc z pucharami Kupiłem przy okazji książkę autorstwa Epifanova o debiutach na zasadach Yamaguchi. Wprawdzie obecnie gramy Soosyrv, ale pozycje są uniwersalne i na pewno się przyda. Po ceremonii poszliśmy na ciasto i inne przekąski, wspólne fotografie i wróciliśmy do akademika. Na 20 było planowane party (after party ), ale zarówno Piotr wyjeżdżał wieczorem, jak i my mieliśmy kupione bilety na autokar. Na dworcu autobusowym spotkaliśmy rodaków, którzy rowerami przyjechali z Suwałk (któregoś dnia zagadał też do nas Polak mieszkający w Tallinie chyba od 10 lat), co tylko potwierdza, że swoich można spotkać wszędzie
Podsumowując turniej był bardzo udany. Powtórzyłem swój wynik sprzed 8 lat, co ciekawe oba brązowe medale odebrałem 10 sierpnia , mamy też dwa miejsca dla Polski w GAT 2021, co w porównaniu do WC 2017 jest ogromnym sukcesem. Nie wiadomo gdzie odbędą się kolejne turnieje, ale już teraz zachęcam do udziału. Zwłaszcza, gdy mistrzostwa w obie gry odbywają się w tym samym miejscu.